9 listopada 2015

Lomi Lomi: Heroizm woli (Lado ABC, 2015)


Wykażcie się prawdziwym heroizmem woli i nabijcie Lomi Lomi licznik fanów na Facebooku.

Że zespoły wydawane przez Lado ABC należą raczej do tych niszowych, to wiadomo – ale niecałe 250 fanów na FB? To się nie godzi. Spróbuję was przekonać, że warto oddać im lajka.

Wyobraźcie sobie, że nie lubicie jazzu. I bardzo dobrze, gdyż Heroizm woli nie jest płytą jazzową, choć w pewnym stopniu ocierającą się o ten gatunek. Głównodowodzący, Piotr Domagalski (Levity, Profesjonalizm) mógłby coś na ten temat powiedzieć. Bo Lomi Lomi niewątpliwie używa technik kompozycyjnych typowych dla jazzu, ale wychodzi z nich coś zupełnie innego. Zjawiskowe, surrealistyczno-oniryczne melodie, za które odpowiadają bajkowe klawisze i perliste partie cymbałów (gra na nich Mateusz Szemraj). To wszystko na solidnej, bujającej rytmicznie podbudowie perkusji i basu. Całość na posmak psychodelicznej wizji przerywanej spazmicznym tańcem i głupawym śmiechem jak po obejrzeniu jednej z Opowieści z mchu i paproci.

Kompozycje Lomi Lomi wymykają się kategoryzacji. Można fantazjować o etnicznych inspiracjach, choćby muzyką klezmerską, czy wariacji na temat soundtracku do kolejnej ekranizacji Baśni z tysiąca i jednej nocy. Można szukać gdzieś w tradycji psychodelii lat 60., ale też trójmiejskiej alternatywy przełomu lat 90. i 00. Rozbrykana czwórka zdaje się nie mieć żadnych hamulców – ktoś podrzuci nowy trop, a cała reszta podąża nową ścieżką rozradowana jak psocące dzieci.

Czego tu nie ma! W kapitalnym otwarciu Do góry i na dół taneczna melodia obsypywana jest srebrnym pyłem brzęczących dźwięków cymbałów. Srebrna chmura jest niczym piosenka do czechosłowackiej dobranocki – równie rozbrajająca co zastanawiająca kwasowym drugim dnem. Nimfy zabierają nas na morze egzotycznych, wschodnich melodii, gdzie zlewają się wpływy chasydzkie i arabskie. A wszystko to w krautrockowej oprawie. Halo halo halo halo to albo wizja upalonego umysłu, w której psy dzwonią do swoich właścicieli aby opowiedzieć o spotkaniu z drzewem, albo ilustracja do nowej wersji filmu o Ferdynandzie Wspaniałym (którą wersję wolicie?).  Amlal i ualgaga ma posmak trójmiejskiej wietrznej pogody i Ścianki z jej ciepłymi balladami. Jest miejsce na rzewność ludowego zespołu z Mongolii Centralnej (Lynx lynx), na postrockową dramaturgię (potężne rozwinięcie Nix), na łączenie matematycznej dokładności sekcji rytmicznej z kwasowymi odlotami klawiszy i wstawkami multikulturowych partii instrumentów ludowych (Makutra), jest wreszcie coś na kształt medytacji czy modlitwy do światła w minimalistycznym Lux.

A wszystko to opakowane w tekturkę z naklejonym płótnem, na którym naszyto tytuł albumu. Mnie się trafiła biała.

To co – zalajkujecie? [m]



Strona zespołu: https://www.facebook.com/Lomi-Lomi-896480070419799

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni