16 listopada 2015

Tkanka: Pomiędzy EP (wyd. własne, 2015)


Po debiutach zespołów Brda i Ur Jorge do grona bydgoskich objawień dołącza Tkanka. Bydgoszcz zaczyna wyrastać na potentata oryginalnego, niebanalnego altpopu!

Tkanka to bardzo świeży twór – nie dorobili się jeszcze strony internetowej ani profilu na fejsie*. Ale mają już EP-kę z czterema piosenkami. Zjawiskowymi, niesamowitymi, zupełnie innymi od tego co proponują inne rodzime zespoły grające alternatywny pop.

Trudno opisać brzmienie Tkanki. Jest na wskroś organiczne, ale tak podbudowane elektroniką, że pierwszy kontakt zdominowany jest przez wrażenie obcowania z syntetykiem. Wsłuchajcie się jednak uważnie, jak wiele jest tu warstw, jak wyrafinowana i skomplikowana jest ta mieszanina brzmień żywych instrumentów i syntezatorów. Co dzieje się w warstwie rytmicznej – to już czysta poezja. Zamiast po prostacku nabijać przebojowy rytm, Irek Zaręba za swoim zestawem perkusyjnym odczynia czary, sprawiając, że proste wzory zmieniają się w równania z wieloma niewiadomymi. Do tego dochodzi budowa samych kompozycji: kruche konstrukty gitarowych akordów, koronki przeszkadzajek, plamy intymnego basu, wreszcie nietypowe podejście do wokalu, modyfikowanego na różne sposoby.

Adela Konop ma bardzo popowy głos. W innych kompozycjach, inaczej skonstruowanych, przy inaczej ustawionych proporcjach poszczególnych dźwięków, byłby z tego eremefowy dramat. Tu brzmi nieziemsko. Słodko, pociągająco, kusząco. Pogłosy, elektroniczne filtry, chowanie wokalu za zasłoną z instrumentów – te zabiegi sprawiają, że wokalizy Adeli kojarzą się z dream popem i czymś tajemniczym, mistycznym.

No i wreszcie same piosenki. Niesamowicie wkręcające. Oczywiście najbardziej zapada w pamięć Rozpadam się, z tą cudownie „komercyjną” partią wokalną w refrenie. Ale jak bardzo niekomercyjny jest to pop, jak gryzie się z wszystkim tym, czym katują nas popularne stacje... Zakochacie się. I Wyspa z tym ponurym oleistym basem Andrzeja Neumanna, gitarowymi dysonansami Karola Szolza i wyalienowaną pracą perkusji. Totalny odlot. Pięknie wypada ascetyczny, szlachetny (metaliczny dźwięk gitary), odrealniony Początkiem jest. Potrzeba sporo odwagi, by zakończyć pierwszą EP-kę tak trudnym nagraniem, jak Labirynt. Drażniący, monotonny dźwięk basu, wokół którego osnuto minimalistyczną, filmową kompozycję, w której zaskakuje agresywna (choć usunięta w tło) partia gitary i pojedyncze akcenty klawiszy – to nie jest przyjemne nagranie. Choć bardzo piękne.

Dla takich odkryć warto postawić plan recenzji na głowie. [m]

*A jednak jest: https://www.facebook.com/tkankamusic

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni