25 sierpnia 2008

Très.b: Scylla And Charybdis (wyd. własne, 2007)

Très.b to zjawisko charakterystyczne dla wielokulturowej sceny europejskiej. Założony w Danii, obecnie działa w Holandii, a jego liderką jest polska wokalistka i instrumentalistka, Misia Furtak. Muzycy mają korzenie w różnych krajach, ale to nie przeszkadza im wspólnie tworzyć. Scylla And Charybdis to debiutancka płyta tego kwartetu – wcześniej była jeszcze EP-ka Neon Chameleon. Nazwa zespołu oznacza z francuskiego „bardzo b.” i ma świadczyć o przywiązaniu zespołu do muzyki „klasy b”, czyli według ich rozumienia, surowej, nieoszlifowanej w procesie produkcji studyjnej. Ja proponuję inną interpretację: rozwińmy tę nazwę w słowa très bien, czyli bardzo dobrze. I to mi pasuje!

Na Scylla And Charybdis odnajdujemy muzykę wyciszoną, delikatną, emocjonalną, bardzo rzadko uderzającą w bardziej zdecydowane tony. Płyta rozpoczyna się może trochę niefortunnie, dwoma mało przystępnymi utworami. Zither to ambientowy wstęp przepuszczony przez brudzący filtr trzeszczącej czarnej płyty. Z kolei Southened-On-Sea to dysharmoniczna piosenka, która moim zdaniem powinna wylądować gdzieś w głębi zestawienia i czekać na lepiej przygotowanego słuchacza. Na szczęście kolejne utwory rozwiewają wątpliwości i rozpoczyna się prawdziwy festiwal pięknych piosenek, za które można Très.b naprawdę pokochać. Począwszy od łagodnego OK, w którym Misia wspina się na wyżyny soulowej wokalistyki, przez fenomenalny Flooding Empty Holes (im częściej słucham tej piosenki, jej miękkich, oszczędnych dźwięków, tym bardziej jestem zauroczony), rozedrgany Man Inside Wolf, wyrazisty, pełen napięcia utwór Ola, aż po niesamowicie klimatyczny, shoegaze’owy I Shula. Na wielkie uznanie w tej części płyty zasługuje też Winter In My Hands, z przepięknymi partiami Hammondów. Po nim następuje gwałtowne przełamanie nastroju i najostrzejszy numer na płycie, czyli Raisin. Przesterowane gitary i wysilony głos Misi – komuś to przypomina The Gossip? Mogłoby się wydawać, że od tego miejsca Très.b zaczną grać ostrzej, ale nie, znowu się wyciszają i tak jest już do końca. Na uwagę zasługuje jeszcze Addiction, z dynamicznym, hałaśliwym wtrętem.

Dobrze, że taka muzyka, popularna szczególnie w drugiej połowie lat 90. (tylko kto pamięta o takich zespołach jak June?), przetrwała new rock revolution i również dziś ma szansę czarować słuchaczy poszukujących ładnych, ale nie przesłodzonych melodii i szczerych emocji.

Na koniec informacja prosto z Holandii: jesienią ukaże się wznowienie Scylla And Charybdis wzbogacone o dodatkowy utwór, z poprawionym brzmieniem (tzw. remaster, chociaż sam nie wiem co tu poprawiać). Czy to wydanie pojawi się w normalnej sprzedaży w Polsce? Nie mam pojęcia, póki co opisywaną wersję z 2007 roku można czasem upolować w sklepach internetowych – i to za niewielkie pieniądze, ja zapłaciłem 25 zł. Polecam.[m]

Strona zespołu:
www.tres-b.com

3 komentarze:

  1. fajna recka, szkoda że recenzje avatara nie dorównują Twoim Marceli, przez co obniżają nieco ogólny poziom serwisu

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozwolę sobie nie zgodzić się z tą opinią! Avatar wnosi sporo świeżości, ma inne spojrzenie na wiele spraw, a przy tym naturę poszukiwacza, co jest dla bloga niezwykle przydatne i wzbogacające:)

    OdpowiedzUsuń
  3. tak tak, mi chodzi bardzie o styl pisania taki mało krytyczny i niezdystansowany; no ale może się wyrobi i osłucha czego mu z całego serca życzę:)

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni