25 sierpnia 2012
Pure Phase Ensemble: Live at SpaceFest! (Nasiono Records, 2012)
Może to nie liczba na rekord Guinessa, ale okiełznać trzynastu muzyków na jednej scenie to i tak spora sztuka.
Pure Phase Ensemble to efemeryczny skład złożony z muzyków Nasiona oraz dwóch Brytyjczyków: Raymonda Dickaty’ego (byłego członka Spiritualized), który kierował projektem, i Jaime Hardinga, wokalisty Marion. Grupa w grudniu 2011 r. stworzyła od podstaw kilkudziesięciominutowy materiał, który następnie został zagrany podczas SpaceFest! 2011 w Gdańsku. Zapis tego koncertu ukazał się niedawno na płycie.
Monumentalizm kompozycji (najdłuższa trwa ponad 16 minut), potężne brzmienie i zgranie rozbudowanego składu robią wrażenie. Rozpoczyna się od nieprzystępnego, rozwleczonego wstępu z wokalizą Joanny Kuźmy, potem jednak robi się bardziej piosenkowo, a nawet przebojowo. No Movement i High Flats to żwawe kompozycje napędzane sekcją dętą i masywnymi ścianami postrockowo brzmiących gitar. Te ciężkie kolosy ożywają za sprawą charyzmatycznego wokalisty, jakim okazuje się Jaimie Harding. Zwłaszcza w High Flats energią przypomina Davida Byrne’a z najlepszych czasów Talking Heads.
Swego rodzaju przerywnikiem jest tradycyjny utwór na instrumenty dęte Crucifixion – dostojny, potężny, wzbogacony o szaleńcze efekty elektronicznych przetworników. Kojący, choć wcale nie usypiający Bowie przeprowadza słuchacza miękko do fantastycznego popisu wokalnego Joanny Kuźmy w The Frost. Fani tej dziewczyny (Folder, Asia i Koty) staną się jeszcze wierniejsi, bowiem jej śpiew zawiera tyle emocji, rozpaczy i kruchości, że trudno się w nim nie zadurzyć po uszy. I jeszcze to niesamowite shoegaze’owe zakończenie... Piękna rzecz.
Album kończy się z przytupem, dosadnym, miarowym, pełnym zgiełku rozszalałych gitar, patetycznych partii dętych i chóralnych wokaliz - Darkest Sun.
Niektórzy twierdzą, że to najlepszy album z Nasiona, inni, że to najlepsza psychodela, jaka ukazała się w naszym kraju. Może gdy już ochłoną, zmienią zdanie, ale faktem niezaprzeczalnym pozostanie, że trzynastka muzyków Karola Schwarza wykonała kawał dobrej roboty, a niektóre fragmenty tego koncertu na długo zapadną w pamięć. [m]
Album na stronie wydawcy.
Autor:
we are from poland
Etykiety:
experimental,
koncert,
LP,
po angielsku,
post rock,
psychodelic,
shoegaze,
video
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Przedstawiamy ósmą część cyklu We Are From Poland . Tym razem wyłącznie debiutanci! 01. Mela Koteluk : Spadochron/ demo { więcej } 02...
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Pensão Listopad to trio z Wrocławia. Choć nie do końca. Współzałożycielem formacji jest Portugalczyk Joao Teixeira de Sousa. Historia właści...
-
Stardust Memories porzucają covery i debiutują z autorskim materiałem. To będzie bardzo dobra płyta!
-
Trzeci album The Spouds to dla mnie przełom. Wreszcie chce mi się ich słuchać non stop, bez przerzucania niektórych utworów, wreszcie zap...
-
Co by było, gdyby punk rock wymyślono na długo przed Sex Pistols. Na przykład w międzywojennej Polsce.
Straszna nuda nasionowa.
OdpowiedzUsuń