13 sierpnia 2012

Lights Dim: Deep Summer EP + Lights Dim/Gallery Six: Moon EP


Idzie ku dobremu. New Century Classics znalazło nowego wydawcę, a ostatnio rozszalał się muzycznie jeden z członków tego międzynarodowego teamu, Marek Kamiński. W ciągu kilku miesięcy światło dzienne ujrzały nowe kompozycje artysty pod pseudonimem Lights Dim, a także efekty jego współpracy z artystą z Japonii.

Lights Dim: Deep Summer EP (Audio Gourmet, 2012) 


Dwa lata temu na Starlit Corners Of Our Homes Marek Kamiński starał się odpocząć od post-rocka serwowanego przez macierzystą grupę. Album przyniósł spokojne, rozmarzone kompozycje, miejscami filmowe, o ambientowym sznycie. Jednak cały czas nadrzędną cechą utworów była wyraźnie zaznaczona i zróżnicowana linia melodyczna. EP-ka Deep Summer to już całkowite poświęcenie się muzyce ambient.

Kwadrans nowej muzyki zrodzonej podczas jakiegoś dusznego letniego dnia przynosi jeden długi dron podbity glitchowymi wtrętami. I chociaż cechą tego gatunku jest intencjonalne pozbawienie dźwięków jakichkolwiek piosenkowych naleciałości - Kamińskiemu powinno udać się w szczególnych warunkach zafrapować słuchacza niemającego na co dzień styczności z poetyką szumów i trzasków.

Under The Sun jest malownicze - kompozycja idealnie pasuje jako ścieżka dźwiękowa do filmów obrazujących rozkwit kwiatów pierwszych wiosennych roślin bądź narodzin nowych gwiazd. Kosmiczno-organiczny szum ciekawie wyłania się z nicości, rozwija we fraktalne struktury, po czym ginie ustępując miejsca kolejnym pokoleniom. Dust In The Air jest parny, efekt charczących płuc udanie symuluje ciężki szum, flegmatyczny dron i pełne paniki glitchowe skrobanie w tle. W Parades huczy wiatr (czasami zabrzmi ptasi okrzyk), choć akurat ten utwór najmniej przekonuje, gdyż z całej trójki pozbawiony jest śladów specyficznie pojmowanej dynamiki. [avatar]
 

Lights Dim/Gallery Six: Moon EP (wydanie własne, 2012) 


Impulsem do stworzenia drugiej EP-ki była czterdziesta trzecia rocznica pierwszego lądowania na Księżycu. Tym razem Marek Kamiński zaprosił do współpracy Japończyka Hidekazu Imashige aka Gallery Six. Ciężko stwierdzić kto za co odpowiadał; dźwięki na Moon są bliźniaczo podobne do tych z Deep Summer. Z małą różnicą - tu dużą rolę odgrywają emocjonalne, pojedyncze uderzenia w klawisze fortepianu.

Tym razem muzycy sami nakierowują na sposób odbioru generowanych teł. Dzięki temu Long Distance Call automatycznie narzuca wyobraźni właściwe obrazy kosmicznego chłodu, wysuwających się wsporników Apollo 11 i pierwszego zgrzytu metalu o twarde podłoże. Co ciekawe, kolejna kompozycja, Sea Of Tranquillity stoi w opozycji do przekazów historycznych i euforycznych słów Neila Armstronga. Panuje w niej klimat pustki i zagubienia. Czy to czuli pierwsi ludzie na Księżycu? Czy emocje związane z pionierską wyprawą były tonowane obawą o bezpieczny powrót? Dość prawdopodobne. Mission Time jawi się jako bezpośrednia transmisja z hełmu astronautów. Trzaski, fragmentaryczne dźwięki sensorów, rytmiczna praca płuc i próba rozeznania, czy generowane dźwięki są ziemskiego pochodzenia, czy może obcego. Na koniec dostajemy krótkie Parachutes. Wszystko się udało, misja zakończona się powodzeniem, cały świat czeka na bezpieczny powrót bohaterów. A ci wracają odmienieni - z tej perspektywy wszystkie ziemskie problemy są bez znaczenia. [avatar]
 
Strona artysty: https://www.facebook.com/pages/Lights-Dim/157925444244711

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni