12 listopada 2013
Non Opus Dei / Morowe: Dziwki dwie (Witching Hour, 2013)
Split to broń obosieczna. Z jednej strony to dowód na scenową przyjaźń pomiędzy zespołami; z drugiej, także możliwość zaprezentowania się fanom swoich artystycznych partnerów, w formie krótszej niż długogrający album. Jednocześnie jest to sprawdzian sił twórczych, skonfrontowanie się z muzyką tych, z którymi dzielony jest materiał. I niejednokrotnie może się okazać, że sprawdzian ten został przez jedną ze stron oblany.
Dziwki dwie to split album dwóch awangardowo-blackmetalowych formacji: Non Opus Dei i Morowe. Ta pierwsza, pochodząca z Olsztyna, ma już na koncie długi szereg albumów, w większości bardzo pozytywnie ocenianych przez fanów i krytykę. Na polskiej scenie stanowią już swego rodzaju instytucję. Morowe przybywają ze Śląska i jak dotąd wydali tylko jeden longplay. Chociaż należy zwrócić uwagę, że zespołem kieruje Nihil, główny kompozytor i kierownik artystyczny grupy twórczej Let The World Burn, skupiającej szereg szanowanych zespołów, takich jak Furia czy Massemord. Obie strony, jak widać, to zaprawieni w bojach weterani, którzy raczej nie zawodzą. Nie dziwi więc, że na Dziwki dwie czekałem z dużym zaciekawieniem. Jak wyszło? Cóż, nie zawiodłem się, ale też nie zachwyciłem tak, jak mógłbym się tego spodziewać.
Wina leży głównie po stronie Non Opus Dei. Zespół ten zasłynął bardzo ciekawym łączeniem technicznie skomplikowanych riffów w mocno transowe i agresywne utwory, ozdabiając je niekiedy zgrzytliwą elektroniką czy folkującym ambientem. Doprowadził swój styl do obłędnej precyzji, którą zaprezentował na ostatniej płycie Eternal Circle i po prostu powalił konkurencję na kolana. Do tego dodajmy bardzo interesujące teksty, pisane często po polsku przez wokalistę Klimorha, a łączące w sobie wątki pogańskiej mistyki i wewnętrznej duchowości człowieka, z bardzo trafnymi komentarzami dotyczącymi obecnej kondycji społeczeństwa. Na splicie niestety postanowiono odrzeć całość z jakichkolwiek ozdobników, nagrywając swoje trzy utwory na tak zwaną „setkę”, a teksty ograniczając do antykonsumpcjonistycznego przekazu. Efekt nie jest zły, ale także nie zachwyca. Drażni suche brzmienie werbla, gitarowe partie sprawiają wrażenie szkieletowych, mimo iż same riffy znakomicie prują przez głośniki, a ogólne wrażenie jest takie, jakbym słuchał pilotów demo do nagrywania prawdziwego albumu. Rozumiem zamysł i chęć zrobienia całości w spontanicznej formie, ale mimo wszystko wykonanie mnie nie zachwyca
Z zupełnie innej strony prezentuje się Morowe, jako że ich wizja black metalu jest diametralnie inna. To nowoczesne, zorientowane na melodie i progresję granie, z mocno wyeksponowaną gitarą prowadzącą. Trudno mi znaleźć na mapie muzyki jakiś sensowny punkt odniesienia dla Ślązaków. Być może psychodeliczne granie francuskiej fali black metalu, połączone z surowością i innowacją Enslaved? To jednak tylko gdybanie, gdyż Morowe mówi własnym, wynalezionym przez Nihila, językiem. W porównaniu z debiutanckim krążkiem mamy tu znacznie bardziej otwartą strukturę utworów, z masą odniesień do innych gatunków muzyki, w tym także do… funku. Mocne, strumieniowe riffy przerywane są nagle dziwnymi aranżacyjnymi wtrętami, a ozdobione dziwacznymi lirykami wokalisty utwory sprawiają wrażenie jakbyśmy puszczali sobie jakiś mocno psychodeliczny film. Awangarda pełną gębą. Teksty stanowią zupełnie osobną sprawę. Polecam przeczytać sobie słowa do Obustronne oczy patrzą. Nie zrozumiecie nic, ale na pewno nabierzecie przekonania, że Nihil jest tekściarzem jedynym w swoim rodzaju.
Całość ozdobiona jest fantastyczną oprawą graficzną, czemu dziwić się trudno, jako że oba zespoły traktują wizualną część swej twórczości bardzo poważnie. Wystarczy przyjrzeć się niezwykle starannym wydaniom ich poprzednich albumów. Słuchanie tego splitu z empetrójek nie odda wam nawet połowy przyjemności obcowania z całościowym produktem.
Jeśli jesteście ciekawi, dlaczego o polskim black metalu robi się na świecie coraz głośniej, to zaopatrzcie się w Dziwki dwie. Pozwolą wam one nabrać choćby skromnego pojęcia o tym jak bogaty i niejednorodny jest to gatunek. Mimo drobnych niedociągnięć ze strony Non Opus Dei trudno uznać to za niewypał. Raczej za bardzo pozytywną tendencję. Czekam niecierpliwie na nowe materiały obu zespołów. [zeno]
Strony zespołów: https://www.facebook.com/nonopusdei https://www.facebook.com/pages/Morowe/134097023358376?fref=ts
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Pierwsza płyta długogrająca Root z pewnością nie jest przełomowa ani rewolucyjna, ale też nie tego oczekiwałem po tym zespole. Oczekiwałem o...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
-
Trio Manescape powstało w 2006 roku w Głogowie. Grają piękne mroczne piosenki na nisko nastrojoną gitarę i transową sekcję rytmiczną. Dobrze...
chujnia z grzybnia
OdpowiedzUsuń