Olo Walicki zwierza się, że na kaszubskim podwórku straszny
syf, lasy zamiast mchem obrastają puszkami, pralkami, lodówkami i innymi
bezużytecznymi gratami. Katastrofa ekologiczna wisi w powietrzu jak łóżko na
suficie, wszystko dlatego, że Greenpeace nie zajmuje się marnie małym
sprzątaniem świata, a wyłącznie kopaniem dołków w celu zasadzenia nowych drzew
– po jednym na województwo – które wyprodukują tyle tlenu, że Walickiemu gazu
po płuca nawet przy Kaszebe X nie zabraknie.
Ta płyta jest „inna” niż
pozostałe, może nie tak jak UFO lądujące na dachu bazy wojskowej czy krowa
wyhodowana na Księżycu z pyłu gwiezdnego, ale dorównująca tymże zjawiskom swoim
kosmicznie wysublimowanym dźwiękiem, wydestylowanym wprost z kosmosu narracji
muzycznej. Teksty nie stanowią wyłącznie mało gustownej dekoracji, psiego
dopisku do melodii, są równie składne co terakota kładziona na balkonie z
sokolą precyzją. Komplet sześciu tekstów do miary Walickiego, skroili między
innymi: Tymon Tymański, co spisał męczeński żywot kontrabasisty, Dorota
ekologicznie Masłowska propagująca sprzątanie lasów czasami, czy Gaba Kulka
nasłuchująca w hotelowej wannie, jakby w muszli, szumu rzeki.
Smutne roślinki pogryzione przez
mszyce, zanieczyszczone lasy drzew, spóźnione autobusy szare z brudu
oszczędności, gwieździste noce zakochanych czy cyfry z wieloma zerami oraz
komputery pochłaniające przyrodę jak spragniony szklankę wody za jednym
haustem, to muzyczne ilustracje z obrazkowego Kaszebe II. Porządnie za
skórę zachodzi głębokimi wdechami i wydechami dwutlenku węgla, iż efekt
cieplarniany murowany. Parafrazując Annę Jantar: „Tyle słońca w całym mieście,
kto nie słyszał tego jeszcze – słuchaj”. [Adrian Matuszak]
Strona artysty: http://www.olowalicki.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz