12 stycznia 2015
Warstadt: Warstadt (wyd. własne, 2014)
Zespoły „rockowopodobne” lubią swoją muzykę podszywać pod „mocne, rockowe granie” przypominające ciężkością klątwę spalenia mieszkania bądź dźwiganie spacerkiem farmera stalowych prostopadłościanów. W rezultacie ze szkółki niedzielnej chórki okazują się mieć więcej werwy i drapieżności sępa ostrych pazurów (jeśli chórek miłosiernie katolicki), a przynajmniej gitarzystów, którzy nie robią zabawnie groźnych min, bo znają swoje maksymalnie 3-chwytowe miejsce na gryfie.
Na przykład taki Warstadt, czasem zaciekawi jak tysięczny odcinek Mody na sukces, czasem wzruszy jak połknięcie niechcący landrynki, lecz by podpaść pod paragrafy muzycznego kodeksu Ku Klux Klanu potrzeba znacznie więcej niż warstadtowego kunsztu, nie narażającego się na czerwoną śmieszność kapturka.
Tuż od pierwszego zajrzenia do muszli płyty, perły w małżowinie brak, prędzej kasztan. Perfekcyjność pasowałaby do metalurgii brzmienia zespołu jak dziura w zębie, aczkolwiek granie („walenie”) na instrumentach także nie przypomina łagodnej natury salowej walącej z gracją słuchawką od telefonu po rozmowie „nie zawracaj głowy, bo jestem zajęta liczeniem much na suficie”. Jedyny głos, który nie przystaje w świątecznej częstotliwości do całości jest z ludzkiego gardła wydobyty – to momenty, kiedy uśmiech szczery, a zarazem szyderczy jak perfumy Versage, Boos lub Gucgi w chińskim markecie.
Dobrze napisane polskie słowa do piosenek są rzadkością jak śnieg na Hawajach. Skoro tak, wakacyjna wyspa powinna ulec niskim temperaturom bieląc się jasną, młodzieńczą barwą jak głos wokalisty Warstadt. Za popową, piosenkową chwytliwością stoją zaczepiające się w pamięci rzędy wersów, których splot kończy się tym samym, krwawo walentynkowym przesłaniem. Rzemiosło wikliniarskie słów godne Don Juana, który sztukę oratorską opanował mistrzowsko, uplatając niejeden kosz z wikliny tymczasowych obietnic i uwielbienia czułostek.
W szkolnej skali chłopcy spisali się na cztery z plusem jak przy powiększonej paczce tabletek na zdrętwienie gardła chorego. Lepszy plus rwący do góry jak noga na deszcz niż minus naciągnięty boleśnie jak mięsień. [Adrian Matuszak]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/warstadt.eu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pierwsza płyta długogrająca Root z pewnością nie jest przełomowa ani rewolucyjna, ale też nie tego oczekiwałem po tym zespole. Oczekiwałem o...
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
-
Trio Manescape powstało w 2006 roku w Głogowie. Grają piękne mroczne piosenki na nisko nastrojoną gitarę i transową sekcję rytmiczną. Dobrze...
Ale o ssso chozi, Panowie?
OdpowiedzUsuńCo to za recenzjoniepodobny tekst?
OdpowiedzUsuńnie
OdpowiedzUsuńKtoś tu chyba pozazdrościł Poli Dwurnik. Z tym, że to coś powyżej, recenzja...? jest chyba jeszcze gorsze.
OdpowiedzUsuńA muzyka bardzo w porządku.
Ktos tu za bardzo chcial. Normalnie nie komentuje, ale ten tekst mnie rozdraznil na tyle, ze musze zrobic pseudorecenzje tego artykulu. Jest po 22, wieczór przed egzaminem ...chcialem przeczytac recenzje a skonczylo sie na interpretowaniu tekstu, ktory jest po prostu strasznie nieprzystepny. Nie ma chyba ani jednego zdania nie zawierającego jakiejs metafory, zbyt rozbudowanych, zniechęcających porównan. Te zmyslne zabiegi mialyby jeszcze sens, gdyby zostaly ograniczone do opisu samego brzmienia, emocji. Przerost formy nad treścią. Moze autor ma ambicje zostac poetą, ale zapomnial ze recenzja to nie wiersz. Tutaj kompletnie sie zapomnial i zatracil w zabawie slowami. Co wiecej przez caly tekst ma sie wrazenie ze autor krytykuje, a na koniec wystawia 4+ ...
OdpowiedzUsuńCzy w tym zespole śpiewa Lech Roch-Pawlak?
OdpowiedzUsuńHa, nie znałem Lecha R-P. Zaiste, niezły egzemplarz.
Usuń