Kolejna polska gitarowa płyta. Tym razem mocno nasączona mrokiem, tajemnicą, poetycką wrażliwością. Zespół pochodzi z Torunia, nazwę wziął od kultowego ponoć hotelu istniejącego w tym mieście przez wiele lat. Płytę nagrano w równie słynnym studiu Mózg w Bydgoszczy, pod pieczą Grzegorza Kaźmierczaka, lidera Variete.
Osoba producenta jest w kontekście tej płyty kluczowa. Hotel Kosmos wyraźnie czerpie inspiracje z dorobku Variete. Ponadto wokalista i autor tekstów Hotelu, Rafał Skonieczny, jest podobnie jak Kaźmierczak poetą, póki co z jednym tomikiem wierszy na koncie. Wyszło na to, że najpierw będzie o tekstach. Są najbardziej dyskusyjną kwestią związaną z debiutem Hotelu Kosmos. Jak ktoś słusznie zauważył, to co dobrze wygląda w postaci wydrukowanego wiersza, niekoniecznie sprawdza się jako tekst piosenki. Liryki Skoniecznego operują dość ciekawymi metaforami, jednak nie zawsze są one zrozumiałe dla kogoś spoza grona bliskich znajomych autora (Płonie święty płonie Mikołaj na balkonie; Na rynku czuć kapustą; W ruinach starej poczekalni otworzyły się wszystkie rany). Jak widać z tych przykładów, teksty ocierają się o surrealizm. Wywołują lekki niepokój, jakbyśmy patrzyli cudzymi oczami na rzeczy, które na co dzień są poza zasięgiem naszego postrzegania. Zdarzają się naprawdę ciekawe frazy, jak: Nie kochaj mnie/ Maja pierwszego zwłaszcza/ Tego dnia włożę ci palec w serce. Albo: Jeśli masz coś do powiedzenia/ To wyjmij wpierw kurz ze swoich ust. Trudno jednoznacznie oceniać, czy jest to poezja wyższych lotów, czy prędzej grafomania, każdy powinien ocenić to sam. Zdecydowanie nie jest to poziom Świetlików, ale też Skonieczny nie jest tak doświadczonym poetą jak Marcin Świetlicki.
Muzykę łatwiej rozszyfrować. Kompozycje oparte na zdecydowanej sekcji, ładnie zgranych dialogach gitar i klawiszy, czasem kojarzących się z brzmieniem The Killers. Dominuje nastrój zamyślenia i kontemplacji, stąd utwory są dość długie i czasem nużące. Przerywa je kilka szybszych kompozycji, jak kojarząca się ze stylem Apteki Vera Magma, punkujące Idę idę idę, energetyczna (The Killers!) Piosenka północna. Najlepsze momenty: Niekochanie (bardzo fajny temat gitary), Płaszcz Prospera (riff jakby z The Cult plus „butelkowe” klawisze), Alkohole (noise’owe kakofonie i sprzężenia), Ona nie jest stąd (najbardziej przebojowy utwór w zestawie). Problem z tym albumem jest taki, że trudno go wysłuchać w całości z równie dużym zaangażowaniem. Monotonny wokal i jednorodne stylistycznie kompozycje męczą już w okolicy szóstego, siódmego kawałka. W mniejszych dawkach płyta wchodzi zdecydowanie lepiej. [m]
Strona zespołu: www.hotelkosmos.pl
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Mietall Waluś to specyficzna postać. Udało mu się kilka lat temu wstrzelić w rynek całkiem przebojową płytą zespołu Negatyw, wziął udział w ...
-
Pensão Listopad to trio z Wrocławia. Choć nie do końca. Współzałożycielem formacji jest Portugalczyk Joao Teixeira de Sousa. Historia właści...
-
Stardust Memories porzucają covery i debiutują z autorskim materiałem. To będzie bardzo dobra płyta!
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Trzeci album The Spouds to dla mnie przełom. Wreszcie chce mi się ich słuchać non stop, bez przerzucania niektórych utworów, wreszcie zap...
-
Trójmiasto i Warszawa spotykają się w Grodzisku Wielkopolskim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz