21 maja 2008

Kremlowskie Kuranty: Tam ta da dam (Lou&Rocked Boys/ Rockers Publishing, 2008)

Jedno z największych zaskoczeń pierwszej połowy tego roku. Dodam od razu – bardzo pozytywne zaskoczenie. Kremlowskie Kuranty to zespół z dwudziestoletnim stażem. Do tej pory kojarzyłem ich mgliście z Rozgłośnią Harcerską, audycjami Jurka Owsiaka w Trójce, ogólnie z klimatami okołojarocińskimi. Czyli z czymś, czego wybitnie nie trawię. Te, a także inne skojarzenia (punkopolo, o Chryste) sprawiają, że punk rock w krajowym wykonaniu od lat jest dla mnie skażony jarocińską martyrologią niczym ziemia wokół pasa śmierci elektrowni w Czarnobylu. I oto pojawia się płyta zespołu, którego korzenie sięgają tej zatrutej ziemi, i... jest to płyta świetna! Wpływy punk rocka są tu słyszalne, ale szczęśliwie występują w formie dostatecznie zredukowanej, przetworzonej, przefiltrowanej przez strumienie nowych muzycznych prądów, wobec czego zupełnie nie irytują, a nawet przeciwnie, dodają energii tej bardzo piosenkowej i – baczność! – indiepopowej płycie.

Tam ta da dam. Wydawałoby się, że za takim tytułem kryje się błahość i brak przekazu. Nic podobnego. Teksty są naprawdę mocną stroną tego wydawnictwa. Napisane z wyjątkową lekkością potrafią docierać głęboko do istoty rzeczy. Mam wielki szacunek do muzyków piszących po polsku, ponieważ wszyscy wiemy, jak trudno napisać kawałek rytmiczny i jednocześnie sensowny, unikając przy tym topornych rymów. Piosenki Kurantów nie tylko świetnie uzupełniają melodię, są też napisane ładną, elegancką polszczyzną. Tematyka piosenek zaskakuje pesymistycznym spojrzeniem na świat. Tylko popatrz, ile można by razem, gdyby nie zgubić się/ Jest północ, myśli rozsadzą czaszkę przed dniem (Tylko popatrz). Dalej refleksja jest jeszcze smutniejsza. Powiedz mi, po co ciemność/ Czemu gwiazdy wciąż potrzebują jej/ Powiedz mi, po co rozpacz/ Ten blask na niebie to jest nadzieja czy złudzenie? (Pytania o zmroku). Przez rezygnację chwilami przebija się gniew. Daj, daj mu władzę, nie zostawi ci wolności/ Daj, daj mu głosy, spisze kary, obowiązki/ Daj, daj mu prawo, udowodni każdą winę/ Daj, daj mu łapę, pysk pogłaszcze, potem skundli (Święty związek). Nie myślcie jednak, że cała płyta jest tak poważna! Są tu też i lekkie teksty, jak ten o... pisaniu tekstu do piosenki (Na dobre i złe) czy o aniele stróżu, który porównany został do osobistego ochroniarza (Piosenka dla anioła). Jest parę fajnych metafor i soczystych poetyckich zdań, choćby Kotlety wspomnień z mikrofali; Wzruszeń horda wyje jak sierota, jak pies; Krople łez snują się po kranie, zimnym kranie...

Jeśli kochacie Do-mi-no Pustek, powinniście posłuchać Tam ta da dam. Kilka piosenek zostaje w sercu jak drzazga. Tytułowa, urokliwa ballada nucona od niechcenia przez Agnieszkę Maciąg (nie mylić z inną Agnieszką Maciąg, eksmodelką, która kiedyś nagrała sobie solową płytę) i Irka Dańko, zwieńczona jakże piękną, choć oszczędną w wyrazie solówką gitary, to dopiero wstęp do ogrodu zaskakująco urodziwych i przemyślanych kompozycji. Stawiam na Tylko popatrz (delikatnie poprowadzone gitary niczym w tych bardziej melodyjnych utworach Sonic Youth) i Pytanie o zmroku (ciarki, ciarki, ciarki! Cudowne gitary, smutny wokal Agnieszki i włączający się w końcówkach refrenów Irka) – te dwa nagrania to prawdziwe perełki. A jest przecież jeszcze Do dna, z fajnym rytmicznym (nie odważę się napisać: tanecznym) motywem, wyjątkowo ostry, punkowy Święty związek (intro i solo – miazga), lekkie jak piórko Na dobre i złe z wyklaskanym przerywnikiem i sympatycznymi dialogami gitar, mroczne Pajęczyny i rokendrolowy Mój mózg. Jedyny rozczarowujący moment to zbyt jowialny numer Bliżej nieba.

W podsumowaniu powtórzę refleksję z początku tej recenzji. Jedno z największych pozytywnych zaskoczeń pierwszej połowy tego roku. [m]

Strona zespołu: http://kremlowskiekuranty.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni