31 sierpnia 2013

Pojedynek: Faaip de Oiad kontra Suffering Astrid


Dziś w pojedynku zmierzą się nowe wydawnictwa dwóch nadzwyczaj płodnych, nagrywających w domowych warunkach muzyków.

Faaip de Oiad: Tatras (wyd. własne, 2013)


Poważny flirt Jakuba Czyża z muzyką zaczął się na początku tego roku, gdy opublikował na bandcampie swój pierwszy album One. Pół roku później dyskografia muzyka urosła do... dwunastu pozycji (luźne single + wydawnictwa długogrające).

Właściwie wszystkie kompozycje są podobne do siebie i nie stanowią odrębnych całości, jedynie co można zauważyć, to coraz większe umiejętności muzyczne Jakuba i postępująca biegłość w miksowaniu ścieżek dźwiękowych. Koncepcyjnie Tatras jest na takim samym poziomie co wspomniane One, dyptyk Black Water czy A Tree Full Of Noisy Rainbow Lorikeets. To dalej ten sam improwizowany na jedną gitarę, smolisty post-rock. Choć trzeba przyznać, że jeśli chodzi o generowanie klimatu, to pan Jakub nie notuje potknięć. Siedem części Tatr składa się na dość finezyjne, roztrzęsione riffowanie, które w swobodny sposób żongluje stylistyką ambientową, shoegaze'ową, post-rockową, a miejscami i doom-sludge'ową (Part VI).

Płyty słucha się dobrze (nie ma już tu na szczęście irytującego umieszczenia 90% dźwięków w jednym kanale, jak miało to miejsce na Black Water), części hałaśliwe logicznie wynikają z tych spokojnych, sposób prowadzenia dynamiki pozwala nie nudzić się słuchając przez ponad pół godziny instrumentali. Jedynie czego brak, to dobrych, nowych  riffów. Ok, ci, którzy pierwszy raz przy okazji tego albumu spotkają się z twórczością Faaip de Oiad, mogą być zachwyceni czarną, oleistą muzyką sączącą się z głośników. W tej chwili są 72 osoby, które wiedzą, jakimi patentami posługuje się Czyż. A Jakub swój najlepszy riff stworzył w kawałku Blue i każdy następny jest tylko jego cieniem.



Strona artysty: https://www.facebook.com/faaipdeoiadband


Suffering Astrid: Aeon (wyd. własne, 2013)


Nowe dzieło Bruno Janiszewskiego to doskonały komentarz do koncertu My Bloody Valentine na tegorocznym Offie. Nie byłem wprawdzie, posiłkuję się jedynie przeczytanymi opiniami. A więc jedni słyszeli melodie, inni jedną wielką ścianę gitar. Podobna sprawa ma się z Aeon - melodii trzeba się naprawdę domyślać i nigdy nie ma pewności, że są tam naprawdę.

Najnowsza płyta Suffering Astrid to czterdzieści sześć minut zamglonego, rozstrojonego shoegaze'u, który sonicznym charkotem tworzy iluzję bogatej, gitarowo-syntezatorowej faktury. Z pomocą przychodzi odhumanizowany, industrialny automat perkusyjny. To właściwie on nadaje formę kompozycjom, jako najbardziej słyszalne i posiadające metrum narzędzie. Ale wróćmy do melodii - osobiście sądzę, że miejscami nie ma ich wcale. Janiszewski po prostu tak sprytnie rozmydlił ścieżki gitarowe, że finalny efekt odwzorowuje słynny eksperyment z kotem Schrodingera. A co najciekawsze - to niepewność jest najbardziej intrygującą rzeczą na płycie. Kupę frajdy przynosi mi odsłuch Sunset's Promise - usłyszę tym razem w tym kawałku partię dęciaka czy nie? Czy w Before Beginning Without End jest w pewnym miejscu blackowy growl na modłę tego ze Starej Rzeki? Czy ktoś jeszcze oprócz mnie słyszy w Lastingness and Deathlessness coś, co mogłoby być ukrytym za hałasem chórem?

Nie mam żadnych wątpliwości ani zastrzeżeń do ostatniego kawałka. Remembering a Funeral Procession in the Village of Watermills podaje melodię na tacy i nareszcie robi to w sposób oczywisty, a nie posiłkując się kontrastem: shoegaze'owa nawalanka - ambientowo-dreampopowa mgła. Z drugiej strony - za każdym razem kompozycja brzmi tak samo...



Strona artysty: https://www.facebook.com/pages/Suffering-Astrid/221349974560857

Co prawda w obu przypadkach na ringu stanęły płyty niewiele różniące się od swych fonograficznych poprzedniczek, ale to Aeon jest wydawnictwem, które mocniej wpływa na wyobraźnię. Choć jak właściwie w każdym przypadku jednoosobowych projektów - przyszłość aż prosi się o większy budżet i rozbudowanie brzmienia. [avatar]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni