23 stycznia 2014

Zuzanna Matuszewska: Colors EP (wyd. własne, 2014)


Czas na wyciszenie.

Umówmy się – nie jest to okładka, która skłoniłaby was do odsłuchania materiału z tej instrumentalnej EP-ki. Musicie mi zaufać i uwierzyć, że chcecie poświęcić kilkanaście minut z waszego cennego czasu na pięć fortepianowych kompozycji. Zdecydowanie musicie.

Poznanianka Zuzanna Matuszewska gra z nami w otwarte karty. Jej idole to Fryderyk Chopin (łoj, jak odkrywczo), Yann Tiersen i Zbigniew Preisner. Kurde, chyba wylądowała na niewłaściwym blogu. A może niekoniecznie jest to pomyłka? Bo te skromne „piosenki” nie tylko pozwolą wam się na chwilę oderwać od zgiełku codzienności, one naprawdę mają w sobie masę uroku i lekkości. Będziecie do nich wracać nie jeden raz.

Otwierający minialbum Green to wymarzony temat filmowy do filmów Kieślowskiego – zwiewny, ulotny jak mgiełka, pełen słowiańskiego romantyzmu i wrażliwości. Black pozornie równie delikatny, wykazuje się cięższą ręką pianistki, która potrafi mocniej uderzyć w klawisze. Yellow zdaje się przywoływać najciekawsze dokonania Tori Amos. Mamy tu podobny, epicki wręcz rozmach i tendencję do popadania w dramatyzm – znakomite! Red znowu pobrzmiewa filmową nutą. Zdaje mi się, że motyw z finału powinien mi się z czymś kojarzyć... spróbujcie zgadnąć. No i bonus w postaci Idols – tu odczuwam pewne zaniepokojenie, bowiem Zuzanna sięga po elektronikę (bardzo subtelną wprawdzie) i gitarę – na tle wcześniejszych „kolorowych” utworów ten wypada nieprzekonująco.

Krótki skok w bok w zupełnie inny wymiar – jak wam się to podoba? [m]


2 komentarze:

  1. Nie podoba sie.

    OdpowiedzUsuń
  2. slabiutko, po takiej recenzji spodziewalem sie czegos znacznie lepszego

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni