20 stycznia 2014

Ms. No One: Backseat Stories (Antena Krzyku, 2013)


Lubię Ms. No One, przyznaję się do tego bez bicia. Tak samo jak podobał mi się ich warszawski, niemal ukradkowy, album The Leaving Room, tak też z radością pochłaniam ich śląską, bardziej rozbudowaną odsłonę, jaką jest Backseat Stories. Zawsze jest jednak jakieś ale

W Polsce mamy bogato rozbudowaną scenę alternatywnego i melancholijnego grania. Godzinami możemy wyliczać zespoły z ładnie wyglądającym panem lub panią, którzy na tle gitarowo-elektronicznego podkładu wyśpiewują słodko-gorzkie historie o życiu i miłości. Pojawia się album, następuje wysyp przychylnych recenzji, potem seria klubowych koncertów, gdzie skromna publiczność przychodzi żeby trochę się powzruszać, a w końcu cisza. Aż do następnego takiego zespołu i następnego albumu. Różnego rodzaju indie trip-hop czy alternatywny rock jest wdzięcznym polem do popisu dla młodych artystów, gdyż Polacy takie brzmienia lubią, a krytyka docenia. Problem polega na tym, że łatwo w tym słodkim bagnie utonąć skazując się na byt zapychacza jesiennych playlist w komputerach studentów i trzydziestolatków. Zespołu, o którym za rok czy dwa nikt nie będzie pamiętał. Jak tego uniknąć, jeśli chce się tworzyć w tym gatunku? Wyjścia są dwa: należy zostać zespołem charakterystycznym, nie do pomylenia z żadnym innym, albo rozbijać tę stylistykę od środka.

The Leaving Room był właśnie albumem wpisującym się w standard tego nurtu. Smakowitym krążkiem pełnym wzruszających piosenek, czasami wręcz porażająco dobrych (Just Like D.). Jednocześnie wpisywał się mocno w swoją niszę. Sukcesy takie jak np. koncert w Radiowej Trójce przy pełnej sali nie mogły ukryć faktu, iż znalazłby się w Polsce niejeden podobny artysta. Ms. No One, kierowane silną ręką przez wokalistkę Joannę Antosiewicz, dokonało więc poważnego przegrupowania. Zmieniło skład i przeniosło się na Śląsk gdzie sprokurowana została znacznie odważniejsza i po prostu lepsza płyta: Backseat Stories.

Album otwierają Osiedla i od razu słychać, że przyszło nowe. Pulsujący szybko, zimnofalowy bas, transowa perkusja oraz wokal, który zamiast smutnej słodyczy serwuje zmysłową i niepokojącą opowieść. Cieszy również fakt, że cały numer zaśpiewany został po polsku, co Asia kontynuuje również w trzech innych, znakomitych utworach. Takich miłych zaskoczeń jest na płycie więcej. Virginia zaczyna się jak kawałek Republiki, by po jakimś czasie eksplodować niemal post-rockową ekspresją. Zaciekawia też singlowy Living Ghost, gdzie po długiej trip-hopowej wędrówce, zagranej w duchu rodzimego Mikromusic, następuje radośnie-zgrzytliwe przełamanie i galopująca koda. I tak właśnie powinno to wyglądać. Subtelne melodie wprawiają w dobry nastrój, a kompozycyjna żonglerka sprawia, że nie sposób się tu nudzić.
Oczywiście zdecydowana większość utworów ma w sobie tę polską, alternatywną melancholię, stanowi ona bowiem konstytutywny element stylistyki Ms. No One. Każdy numer jest jednak zaaranżowany na nieco inną modłę, co nie nudzi, a jednocześnie pozwala zachować spójność gatunkową. Trafiają się tu też rzeczy słabsze. Wielkiego wrażenia nie robi nijaki Fuel. a do szału doprowadza mnie Moss Song oparty na wwiercającym się w zęby motywie. Brakuje mi też tego emocjonalnego zaangażowania, które unosiło się nad debiutem. Utwory są świetne, ale jakoś nie chwytają mnie tak mocno za serce. Wyjątek stanowi tutaj Page 114, które zatopione w letniej bezczasowości sprawia, że człowiek kompletnie odpływa.

Produkcyjnie jest to rzecz bardziej niż poprawna. Brzmienie nie jest na szczęście po popowemu wygładzone i nosi w sobie tego zadziornego ducha, którego dało się usłyszeć chociażby na debiucie Babadag. Trudno wyróżnić mi kogoś z instrumentalistów, gdyż nadrzędną wartością są tu dobre piosenki, ale błyszczy nad nimi oczywiście Joanna, która coraz bardziej poszerza zakres umiejętności w posługiwaniu się swoim pięknym głosem. 

Pozostaje mi polecić Ms. No One tym, którym nie przejadła się solidna polska melancholia. Tym bardziej, że nie ma tu szans na nudę. Natomiast mam nadzieję, że sam zespół jeszcze bardziej się rozwinie, gdyż może być większy niż poletko, z którego wyrósł. Wystarczy, że nie przestanie rozbijać murów, które już tak solidnie nadkruszył. [zeno]


Strona zespołu: https://www.facebook.com/NOONEMISS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni