27 października 2014

Kiev Office: Statek Matka (Nasiono Records, 2014)


Zapraszamy na próbę zespołu Kiev Office. Wstęp wolny.

Nowa płyta różni się od poprzedniczek nie tylko tym, że zawiera nowe piosenki – to zupełnie inna filozofia nagrywania. Zespół postanowił zarejestrować materiał całkowicie spontanicznie, na setkę, bez absolutnie żadnych dogrywek. Tak jak brzmi na koncercie – czy nawet próbie. Niech więc was nie zdziwi surowość tej płyty – taka właśnie ma być. Fakt, Kiev Office od zawsze wyróżniał się specyficznym, piwniczno-zgiełkliwym brzmieniem, ale zawierało ono sporo niuansów wynikających z wielu dogrywek i mozolnego rzeźbienia dźwięku w postprodukcji. Tym razem postanowili skoncentrować się na samych piosenkach, które z definicji są proste, punkowe, ale za to jak nigdy wpadające w ucho. Michał Miegoń mówi, że takie piosenki pisze się najtrudniej - i ja mu wierzę.

Statek Matka to bas Joanny Kucharskiej. Dużo basu. Jak nie przymierzając z głębi piwnicy. Do tego przesterowana gitara, na której Miegoń często wykonuje różne techniczne wygibasy, raczej niedostępne początkującym punkowym grajkom. Jako że to płyta rockowego trio, również perkusja Krzysztofa Wrońskiego robi odpowiednio gęste tło. Całość jest na tyle zawiesista i mięsista, że nie odczuwa się żadnych braków dodatkowych instrumentów. To najbardziej przebojowa płyta Kievów – żadnych psychodelicznych tripów, mamlania się w postrockowym błotku. Dwu- trzyminutowe rozpierduchy. Gęba się głupio cieszy, gdy lecą takie hiciory jak Biała sierść, Zawracanie z wykorzystaniem infrastruktury, Szary mistyk, Bulwar / Molo, Indianin, Statek Matka. Prosto, ale w tym najbardziej pozytywnym znaczeniu.

Napisałem, że jest sam konkret, ale to nie do końca prawda. W przypadku Opata zespół pozwolił sobie na takie pięciuminutowe grzebanie w mule. Instrumental jakby zgrany z odnalezionej na pawlaczu kasety z lat 80.

Album nie zawodzi również tekstowo. Tym razem na dziewięć utworów siedem zaśpiewano po polsku, tylko jeden, Girls from Rewa, Boys from Hel, po angielsku. Piosenki jak zwykle mocno osadzone są w gdyńskiej topografii, wypełnione po brzegi nazwami-kluczami rozpoznawalnymi głównie (choć nie tylko) dla miejscowych. Przy tym bardzo dowcipne i zręczne. Nie sposób się nie uśmiechnąć do wersów Zawracanie z wykorzystaniem infrastruktury / Uczono ciebie nasłuchiwać uchem torów czy Wirujesz wciąż jak fakir / Zawijasz siebie w rollo / Skaczesz przez bulwar, skaczesz przez molo. Bardzo to trójmiejskie, nieprawdaż?

Nie jest to dzieło na miarę Antona Globby, ale dobrze wiedzieć, że zespół nie odczuwa wypalenia po ośmiu latach działalności, że ciągle czuje szczeniacką frajdę z grania zadziornej, głośnej muzyki. Po takiej próbie nabrałem ochoty na koncert. [m]



Strona zespołu: https://www.facebook.com/pages/Kiev-Office/100895703298784

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni