13 lutego 2010
Pleq: The Metamorphosis (U-Cover, 2009)
Gdzieś na obrzeżach muzycznego uniwersum, poza galaktykami wszystkich mniej lub bardziej „radiowych” dźwięków, znajdują się autonomiczne, eksperymentalne projekty. Krążą sobie spokojnie po własnych orbitach, nie niepokojone medialnym szumem, i od czasu do czasu dzielą się z nami swoimi odkryciami. Podobnie jest z zeszłorocznym albumem Pleqa.
Pleq, na co dzień znany jako Bartosz Dziadosz, jest studentem filozofii i przy okazji artystą obracającym się w szeroko rozumianym klimacie muzyki laptopowej, industrialu, ambientu i IDM. Metamorphosis są już piątą pozycją w dyskografii Bartka – ale pierwszą, o której mówi, że to rzeczywiście „jego świat”.
Jeśli znacie dość minimalistyczną twórczość Jacaszka albo lubicie ambientowe soundtracki niektórych gier komputerowych, ta płyta może być dla Was. Pleq serwuje dźwięki z zupełnie innego świata – świata tajemniczego, pełnego poetyckiej melancholii, tęsknoty, ale i świata spokojnego, trwającego w swoistym bezczasie.
Taką muzykę zwykło się nazywać muzyką tła. Warto jednak podkręcić głośność i posłuchać całej palety efektów, jakimi artysta się posługuje. Słychać tutaj ciche, pojedyncze dźwięki fortepianu, delikatny, „instrumentalny” wokal, piski, trzaski, szumy... Gdzieś coś kapie, dźwięczy, ktoś wzdycha... A w tle cały czas unosi się jakaś nieuchwytna, zamglona wibracja drgająca lekkim napięciem.
To także dźwięki przywołujące skojarzenia... malarskie. Mam wrażenie, że Pleq pastelami maluje swoje światy, to niejako swobodny strumień muzycznej świadomości, który każdy słuchacz może zinterpretować inaczej. Mnie Metamorphosis czasem kojarzą się z dziewiczym, pełnym ciszy żeglowaniem po kosmosie, innym razem z zapomnianą dawno fabryką, która z rozpędu wciąż produkuje. Warto zamknąć oczy i poddać się swobodnej wyobraźni.
Na Metamorphosis przeważa ciche plumkanie, niewinne szumy trzymane w ryzach punktową, klikającą perkusją. Są jednak trzy trochę odmienne utwory: Don’t Cry My Dear, z cichym, melancholijnym podkładem smyczków, Maus i I Think In These Terms Every Time. Ten ostatni dość wyraźnie odstaje od pozostałych motywów. Jest tu konkretna perkusja, ze stopą werblem i talerzami, a wszystko spaja wyraźnie wyczuwalny rytm. Z kolei Maus to kompozycja z wokalem – lekko siłowy, chropowaty głos kobiecy przypomina trochę duet CocoRosie.
Tej płyty nie da się jednoznacznie zdefiniować, tak samo jak nie da się zdefiniować, czym tak właściwie staje się muzyka w ujęciu Pleqa. Odbiciem ludzkiej duszy, podróżą w nieznane zakamarki osobowości, melancholijną refleksją?
Na koniec chciałem tylko ostrzec – Metamorphosis działa jak narkotyk. Wprawia w nastrój dziwnej zadumy, melancholii i refleksji. I długo nie pozwala o sobie zapomnieć. [jaszko]
The Ballad Of The Broken Heart:
Strona artysty: http://www.myspace.com/pleq
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Piszę tę recenzję ku przestrodze. Nesairah to dowód jak łatwo wpaść w pułapkę nadzieizmu. Wybaczcie ten neologizm, usprawiedliwiony, jeśli ...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Jeśli lubicie kupować muzykę w wersji elektronicznej i jest to muzyka z gatunku tej recenzowanej na WAFP, to odpowiedzią na pytanie zadan...
-
Pamiętacie krakowski zespół Citizen Woman There? Pleasure, my pleasure ? Coś świta? Jeśli tak, przyjemności będzie całkiem sporo.
-
Avell wyraźnie jest zafascynowana muzyką skandynawską, słychać to w jej sposobie śpiewania, przypominającym czasem wokalizy Bjork czy styl w...
-
We Are From Poland przedstawia: 01. Skowyt : Jest nas dwóch / Jest nas dwóch SP (megatotal) / Singiel sfinansowany przez fanów 02. SuperX...
-
Nie tak dawno temu natknąłem się na angielski serial Aparitions . Obraz opowiada historię księdza egzorcysty, który podejmuje trud walki ze ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz