22 lutego 2010
Gentleman! nagrywa longpleja - cz.3: mastering
To już ostatnia część naszego cyklu, w którym razem z grupą Gentleman! nagrywamy debiutancki album. Wczęśniej była mowa o tym, jak zdobyć środki na nagrania, jak wybrać studio i jak skonstruować budżet, by na wszystko starczyło peelenów. Tym razem kilka refleksji na temat ostatniego etapu procesu produkcji muzyki - masteringu. Do czego jest potrzebny i dlaczego warto na niego wydać trochę pieniędzy?
Opowiada jak zwykle Piotr Malach:
"Jestem totalnym ignorantem jeżeli chodzi o sprawy techniczne, więc pojęcie "mastering" jeszcze do niedawna było dla mnie wielką tajemnicą, podobnie jak fizyka kwantowa czy chemia organiczna. Dopiero nasz producent wyjaśnił mi zawiłości tego etapu produkcji płyty. Wiem już zatem, że mastering przede wszystkim uwypukla bądź spłaszcza pewne brzmieniowe szczegóły. Mówiąc po ludzku, zmniejsza basy, dodaje więcej "środka" itp. W naszym przypadku będziemy zapewne np. lekko ścinać
częstotliwości odpowiadające za szum blach.
Co więcej, mastering poprzez użycie różnych korektorów, limiterów i innych cudów techniki, ujednolica brzmienia numerów dostosowując je m.in. do "radiowego" poziomu. Ma to dla nas znaczenie gdyż płyta została zmiksowana w dwóch różnych studiach: większość materiału zmiksował Tomek Kamiński w Studiu Audionacja w Gdańsku, dwa numery zmiksował Łukasz Piotrowski w A-Strasse Studio w Gdyni.
W naszym przypadku masteringiem zajmuje się Marcin Cichy, muzyk Skalpela. Polecił go nam wspomniany powyżej Łukasz Piotrowski jako jednego z najlepszych fachowców w Polsce. Z tego co wiem wielu artystów, zarówno z kręgu muzyki pop, jak bardziej "alternatywnych", korzysta z usług Grzegorza Piwkowskiego, który jest chyba najbardziej znanym polskim "masteringowcem".
Nie mogę podać stawek, jakie Gentleman! płaci za mastering, gdyż obowiązuje nas tajemnica handlowa :) Słysząc jednak pierwsze efekty pracy Marcina uważam, że jego usługi warte są każdych pieniędzy. Mogę jedynie wskazać, iż stawki początkowe stosowane przez czołówkę polskich fachowców zaczynają się od ok. 180 zł netto za numer".
Podsumowując - zmasterowanie płyty liczącej 12-14 utworów to koszt ok. 2500 zł. To chyba niedużo biorąc pod uwagę całość wydatków.
A co do efektów prac chłopaków z Gentlemana, poznamy je już niedługo - płyta wychodzi na początku marca. Oczekiwanie umili nam odsłuch ostatecznej - po masteringu, a jakże - wersji utworu Samoloty:
Zebrał [m]
Na zdjęciu reżyserka masteringowa w Bohus Sound Studios (Szwecja). Ale tam czysto!
Przeczytaj cz.2
Przeczytaj cz.1
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Pierwsza płyta długogrająca Root z pewnością nie jest przełomowa ani rewolucyjna, ale też nie tego oczekiwałem po tym zespole. Oczekiwałem o...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
-
Trio Manescape powstało w 2006 roku w Głogowie. Grają piękne mroczne piosenki na nisko nastrojoną gitarę i transową sekcję rytmiczną. Dobrze...
słuchałem samolotów,
OdpowiedzUsuńsą spoko ale wydaje mi się, że lepiej byłoby zamiast słabej zwrotki wejść na początku od razu z refrenem bo jest od niej o wiele lepszy...
a potem ...
resztę zachowam dla siebie:)
master napompował ostro ...
pozdr
t.
Czyli, jeśli dobrze rozumiem, podczas masteringu zespół poznał tajniki fizyki kwantowej jak i chemii organicznej. Kurcze, muszę z kolegami wyjść z garażu i nagrać w końcu tą płytę, przynajmniej z sesją nie będzie tyle problemu:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie kumam tej ironii; kapela - jak zakładam - chce podzielić się wiedzą o procesie nagrywania płyty z innymi kapelami (czego nie uświadczysz w sieci bo nie wiadomo czemu wszyscy jakoś ukrywają te informacje), a tu jakieś wrzuty. Ja się cieszę że poznałem jakieś informacje techniczne, mimo że raczej płyty nigdy nie nagram :) Fajnie jest poznać takie szczegóły, pamiętajcie że bloga czytają nie tylko "słuchacze" ale też muzycy, głównie młodzi. Dla mnie cały cykl jest bombowy.
OdpowiedzUsuńTrochę luzu, to nie ironia. Po prostu spodobało mi się dwuznacznie sformułowane zdanie.
OdpowiedzUsuńDo pierwszego. Nie sądzisz, że gdyby nie ten wstęp nie miałoby się co później dziać? Nie mówię przez to, że kawałek jest zły, ale nie zawsze pierdolnięcie jest znakiem jakości ;)
OdpowiedzUsuńpoczątkowa "czysta" gitara jest zbyt słaba, nawet "amplituda" = kanał lewy prawy nie pomaga, nie można sie przyzwyczajać do danej zagrywki, czesto dużo instrumentów odpada po nagraniu, bo okazują się często "archaiczne" tak jak w tym przypadku, przy mixie, im mniej tym lepiej, bas unisono byłby wystarczający, jest ciekawszy aranżacyjnie i charmonicznie szkoda że później ma za dużo Fenderowskiego "drutu" (na preampie można by było schować.
OdpowiedzUsuńDałbym głośniej lekko wokal o 2-3 decybele, i powinien być chórek w typowo Beatelsowskim mixie, np. z fazowanymi mikrofonami w lewym kanale, teraz zupełnie nie przebija się faktura wokalu, która jest dosyć ciekawa w niektórych miejscach. szkoda że ten utwór nie ma drugiego dna, niby jest przestrzeń, ale zabrakło kolejnej warstwy charmonicznej do tej całej ściany, spróbujcie może wycisnąć z wokalu jako chórek samo echo i wstawić go jako oddzielny "take"
etc etc
widać ze chłopaki się tym jarają i to jest najważniejsze , nie wazne czy to robi Bors, bonarowski toczko czy inni którzy są teraz na świeczniku..
lubię przestrzeń :-)))))))))
Cenne uwagi Panie Anonimowy, choć z miksami jest jak z każdą inną dziedziną życia: niektórzy lubią impresjonistów a inni walić konia przy księżycu :) Nie dogodzisz wszystkim. Jeżeli kapela jest zadowolona, to chyba git.
OdpowiedzUsuńno jasne że tak :-)
OdpowiedzUsuńdlatego napisałem, że nie ważne kto to robi to słychać że chłopcy są zadowoleni po wywiadzie, a ja lubię przestrzeń, wskazówki ne miały mieć charakteru ujmującego komuś, napisałem własnie tak jak ja bym wolał,co nie znaczy że to jest złe, Ty lubisz inaczej i to jest super w muzyce że każdy ma prawo wyboru, z resztą jak na innych płaszczyznach życiowych :-)
nie należ do tych którzy anonimowo piszą co im ślina na język przyniesie jak zauważysz :-)
pozdrawiam chłopaków z nad morza!! powodzenia
elo!
OdpowiedzUsuńsię nie będę mądrzył, bo i mądry nie jestem, nie byłem i nie będę jak mi przepowiedziała wruszka.
ale... "samolotów" posłuchałem, z cyklem uprzednio zaznajomiwszy się [przezacny cykl, gratulacje i proponuję konfrontację z już zaistniałymi osobowościami sceny podczas mniej doniosłych prac nad kolejnym albumem- o ile załoga bloga kontakty ma].
... posłuchałem "samolotów". i w zasadzie, gdybym nie był starym zgredem, powiedziałbym, że spoko. ale jestem nim niestety i niestety wg mnie pazur w tym kawałku jest jakiś taki po manikjurze. jeśli takie było zamierzenie- udało się. ale brakuje mi w tym numerze trzech rzeczy [do wyboru, albo razem]:
- rzeczonego pierdolnięcia WCZEŚNIEJ. bo ono jest, ale właściwie kosmetyczne, stąd nawiązanie do paznokci;
- elektroniki. bo jeśli jest, do bardzo dobrze ukryta. a nowoczesna płyta nie powinna ukrywać 0010011101 bo to od dawna nie jest żenada;
- brudu. skoro masteringiem zajął się gość ze skalpela nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego tak wysterylizował brzmienie. dzięki takim zabiegom rzecz robi się "plastikowa"- i nie mam na myśli "ugarażowienia" czy wejścia na siłę w "lo-fi"- po prostu gdyby troszkę można rzecz zanieczyścić, dać się w mikronojz uwikłać, pozwolić na niedoskonałość [bo instrumentalistów niezwykłych- z całym szacunkiem- w grupie nie ma]- efekt moim zdaniem byłby lepszy. naturalniejszy. bliższy może nawet?
ale olejcie mnie- ja tylko słuchaczem jestem. i to zboczonym na kilku frontach.
reasumując- zespołowi platyny życzę i bogatego programu koncertowego; blogowi więcej tego typu cykli przybliżających codzienność artystów; a sobie żeby powyższe zostało zrozumiane. i takim pozostało.
dziękuję ;)
i jeszcze jedno... albo jeszcze i drugie ;)
OdpowiedzUsuń-tekst jest surrealistyczny. bardzo dobry i zasadniczo coś znaczy. ale za mało, żeby traktować ten tekst serio... to dlaczego nie popłynąć w lekką psychodelię? lekka psychodelia trafi w każdy gust!
-ale jeśli nie płynąć w psychodelię mimo wszystko to może zmrużyć oko? wykonać kiks? montypajtonem muzycznym połynąć?
... ok, przypommniałem sobie :( poligrafią i tłoczeniem jednak zajmie się jakiś wydafca... kompromisy na każdym kroku, jasne- ktoś przecież musi rządzić :(
Nick 'netmuzyka' mi przypomniał, że kiedyś przed formatem kompa byłem częstym gościem na pewnym wordpressowym blogu! Już mnie tu nie ma :)
OdpowiedzUsuń