1 października 2014
The Kurws: Wszystko co stałe rozpływa się w powietrzu (Gusstaff Records, 2014)
Dziś o tym, jak znów fajnie być głupio-mądrym w muzyce improwizowanej.
Kurwsi trochę namieszali trzy lata temu swym debiutem. Ich brudny, hałaśliwy jazz, który jazzem nigdy nie był, może nie zachwycił swoja oryginalnością, ale kupił zaangażowaniem i stylistyczną butą. Gdyż mimo tych wszystkich mathrockowym połamańców i wywijańców panowie nie zapomnieli czym jest stary dobry trans. Na nowej płycie teoretycznie jest to samo - zmiany tempa, jazzujące międlenie instrumentarium, hasz i bezczelny humor. Ale to, czym odróżniają się The Kurws od podobnych kapel, jest umiejętność lepszego wyważenia proporcji pomiędzy techniczną ekwilibrystyką a zwykłym, tłustym dołożeniem do pieca.
Specjalnie dla dobrego samopoczucia recenzentów, którzy z pewnością docenią progres, dorzucili do składu instrumenty klawiszowe. Po to, by poznęcać się nad nimi obok gęsto eksploatowanego saksofonu. Oczywiście wybór klawiszy jest dziełem przypadku - równie dobrze zespół mógł wypożyczyć lirę korbową bądź zestaw sztućców od cioci, a efekt byłby ten sam. Wyciśnięcie z przedmiotów jakichkolwiek kłujących dźwięków, byle tylko posłużyły za drugi plan dla ekstremalnie pociętych riffów. Bo Kurwsi bardzo dobrze czują się z agresywnym riffem i eksperymentalną przeszkadzajką. Tak, pomysł ten był już wałkowany wielokrotnie. Z tym, że zespół wciąż woli oprzeć swoje kompozycje na transie, starając się go nie „przedżezować”.
Nieważne, co wylewa się z głośników, bez znaczenia jest stężenie pokręconych dźwięków na kilobajt streamu - zawsze, podkreślam, zawsze - jest czas i miejsce dla rytmicznego poruszania nóżką (pomijając całkowicie eksperymentalne Nie było koła w państwie Inków i Kolosa na glinianych nogach).
A w tej całej pralce wirnikowej, pełnej smolistego basu i ostrej jak trajzega gitary, znajduje się Tasiemiec Niejadek - czteroipółminutowy twór definiujący tegoroczny wizerunek grupy. Neurotyczno-dowcipny, zachowawczo-wkurzony, dysonansowo-poukładany, baabowo-shellakowy. Każda kolejna kompozycja to odłam, odprysk wyobraźni muzyków, których początek właśnie wydarzył się w kawałku nr 2.
34 minuty intrygującego jazzgotu. Kruca fuks, dobre to jest! [avatar]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/kurws
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Nie jest łatwo napisać dobry tekst piosenki po polsku – wiemy o tym dobrze. Skoro to takie trudne, to czemu nie skorzystać z gotowych? Pustk...
-
Prawdopodobnie dwie najlepsze polskie płyty punkowe tego roku.
-
Ledwo skończył się tegoroczny, a my już myślimy o następnym. Pomarzyć zawsze można, dlatego wspólnie stwórzmy listę wykonawców, których chci...
-
To nie jest płyta przełomowa. Więcej, operuje w raczej dobrze znanych nam klimatach brzmieniowych. Ale co mnie to obchodzi – tego chce się ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Ten zespół ma przesrane. Nie, nie, wcale nie ode mnie. Po prostu zostanie pożarty. Na forach, blogach, serwisach. Tak jak wcześniej zmasakro...
-
Kiedy czytam niektóre komentarze dotyczace drugiej płyty Marii Peszek, mózg mi się lasuje, a resztki włosów na głowie stają dęba. Część nasz...
-
Julia Marcell w niedawno opublikowanym wywiadzie wyznała, że proces powstawania jej najnowszej płyty polegał nie tyle na dodawaniu smaczków...

fajna grafika :)
OdpowiedzUsuń