12 października 2012

Marcin Rozynek: Second Hand (EMI Music Poland, 2012)


Piosenki z drugiej ręki.

Płyty z coverami to specyficzny „podgatunek”. Umiejętnie dobierając utwory można osiągnąć spory sukces – ludzie lubią to, co już znają. Ale do tego potrzebny jest odpowiedni zmysł. Mam wrażenie, że Marcinowi Rozynkowi trochę tego zmysłu zabrakło.

Na Second Hand składają się utwory z trzech różnych szuflad. Pierwsza – najbardziej interesująca – to piosenki artystów alternatywnych, mało znanych szerokiemu odbiorcy. Reprezentują ją Homosapiens, Paristetris, L.Stadt i Jacek Lachowicz. Druga grupa składa się z piosenek wykonawców balansujących na granicy mainstreamu i niezalu – tu: Hey, Smolik, Myslovitz. I wreszcie trzecia – artyści popularni: Krzysztof Krawczyk, Robert Gawliński i Tomek Makowiecki.

Gdyby artysta zdecydował się, którą grupę pragnie eksplorować, wszystko byłoby w porządku. Nie widzę nic zdrożnego we własnych (byle ciekawych) aranżacjach popu, nawet tego źle kojarzonego. Jeszcze lepsze byłoby głębsze sięgnięcie w alternatywę i pokazanie masom, że te nikomu nieznane zespoły piszą dobre piosenki. Marcin Rozynek nie potrafił się zdecydować na żadne z tych rozwiązań, w efekcie czego otrzymaliśmy płytę bardzo nierówną. Są tu utwory naprawdę świetne, zagrane i zaśpiewane z błyskiem, jak i te, wobec których najlepszą decyzją jest użycie funkcji „skip”.

Kiedy pierwszy raz usłyszałem Rozynkowego Elephanta (w oryginale Homosapiens), otworzyłem buzię w wielkim ŁAŁ. Ten wokal przypominający Tymańskiego za najlepszych lat, ta rozciągnięta obłędnie gitara – klimat pierwowzoru i jednocześnie coś świeżego, pozwalającego traktować to nagranie jak rzecz zupełnie nową. Na pewno jedna z moich piosenek roku! Równie dobrze wypadł My Friend Lachowicza – nieco bardziej popowa aranżacja, piękny tłusty bas i zachowana linia melodyczna wokalu. Golem Paristetris – kolejna udana wycieczka w świat niebanalnych dźwięków. Rozynek zdaje się „tłumaczyć” wyrafinowane dźwięki klawiszy Maseckiego na prostą gitarową piosenkę. Co do nowej wersji Wait L.Stadt mam już nieco więcej wątpliwości – oryginał wypada jednak znacznie lepiej.

Mru Mru Heya w wykonaniu Rozynka nie podoba mi się, ale może to wina piosenki, która nigdy mnie nie przekonywała. Fajnie wyszło gładkie, popowo-shoegaze’owe 50 Trees Smolika, nieźle, choć dość ostrożnie potraktowane Ukryte Myslovitz. Da się słuchać Krawczyka – keyboardowy styl Ostatniego tańca jest całkiem przekonujący. Całkowitym nieporozumieniem są natomiast Miasto we śnie i Z tobą byłbym więcej wart – piosenki już w punkcie wyjścia miałkie i nieudane. Naprawdę, jest wielu bardziej wartościowych songwriterów od Roberta Gawlińskiego i Tomka Makowieckiego, którym można by poświęcić miejsce na tej płycie. Ale być może czytelnicy nie podzielą mojej opinii...

Jak już wspomniałem, Second Hand mógłby być udaną płytą, gdyby przyjąć konkretną linię doboru piosenek. Brak zdecydowania zaowocował mieszanką świetnych i – well – dość kiczowatych wykonań. Na szczęście z przewagą tych pierwszych, więc odrzucając na bok uprzedzenia do pewnych artystów mogę ten album polecić Waszej uwadze. Z pewnością znajdziecie na nim coś dla siebie. [m]

Elephant:



Strona artysty: http://www.rozynek.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni