24 października 2012
Polyester Beat: Polyester Beat (Requiem Records, 2012)
Od przedszkola do Opola. W tym przypadku od jednorazowego performance’u muzycznego do pełnoprawnego zespołu.
Polyester Beat jest dziełem gdańskiego malarza i poety Piotra Szwebe. Pewnego dnia wpadł na pomysł zaprezentowania podczas slamu poetyckiego autorskiej mieszanki electro i synth-popu mocno balansującej na granicy kiczu. Pomysł chwycił. Kolejne wystąpienie przygotowała już trójka artystów - do Piotra dołączyli Karol i Rob. Sopockiej publiczności chyba przypadła do gustu ta formuła, gdyż panowie postanowili zamknąć się w studiu i opracować materiał na długogrającą płytę. Źródła podają, że zajęło im to dwa lata, a najwięcej problemów dostarczyło poszukiwanie odpowiedniego wokalu żeńskiego. Ostatecznie casting wygrał śpiewak operowy i były wokalista Karol Schwarz All Stars, Wojciech Dowgiałło.
Debiut Polyester Beat przynosi dziesięć zgrabnych synth-popowych kompozycji o lekko house'owym zabarwieniu. Zespół przyznaje się do inspiracji Ladytron i to słychać. Electro w wykonaniu Polyestrowców jest bardzo stylowe. Dźwięki generowane przez komputer są atłasowe, pozbawione undergroundowej chropowatości i nastawione raczej na podkład do gry wstępnej niż dyskotekowy parkiet. Bywa niekiedy zbyt landrynkowo i kiczowato (Take Me Now), ale z drugiej strony cudownie ejtisowo (świetne Sorry Mama, kojarzące się z Markiem Bilińskim kosmiczne Where The Love Is?). Znakomicie wypadają utwory z lekką nutką goryczy i mroku (Love Is A Power of Life) i z kobiecym wokalem (Chronic Disease). By nie słodzić za dużo - znalazło się też na płycie coś bardzo niezrozumiałego (Carnival TV).
Wypada pochwalić Wojciecha Dowgiałło. Falsety a la Jimmy Sommerville czy Bee Gees dodają muzyce erotycznego smaczku. Może trochę szkoda, że warstwa tekstowa zazwyczaj ogranicza się do powtarzania kilku fraz, chociaż nie - maniera wokalna jest na tyle fajna, że to właściwie nie przeszkadza. Za to cieszą okazjonalne zmiany sposobu śpiewania - recytacja w Where The Love Is? czy znerwicowany głos w Love Is A Power of Life dodają płycie pożądanej wielowymiarowości.
Minusem albumu jest suchość w tle. Za dużo niezagospodarowanej przestrzeni, szybko milknące beaty powodują, że słyszę za dużo ciszy i czegoś mi brakuje. Może basu? Bardziej organicznych dźwięków? Ciężko stwierdzić. Płyta z założenia jest mocno plastikowa, ale ów plastik pod koniec zaczyna doskwierać. Parę kawałków bym wyrzucił i całość tylko na tym by zyskała.
Stylowa, erotyczna rzecz do niezobowiązującego słuchania. A że trochę nudnawa? Zawsze może być tylko lepiej! [avatar]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/pages/Polyester-Beat/250360418324153
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Ledwo skończył się tegoroczny, a my już myślimy o następnym. Pomarzyć zawsze można, dlatego wspólnie stwórzmy listę wykonawców, których chci...
-
Myślicie, że w tym roku ukazało się już całkiem sporo niezłych płyt? To macie rację, ale dużo dobrego jeszcze przed nami. Tuż po wakacjach r...
-
To nie jest płyta przełomowa. Więcej, operuje w raczej dobrze znanych nam klimatach brzmieniowych. Ale co mnie to obchodzi – tego chce się ...
-
We Are From Poland przedstawia: 01. Skowyt : Jest nas dwóch / Jest nas dwóch SP (megatotal) / Singiel sfinansowany przez fanów 02. SuperX...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Grrr, swędzi mnie moja niezal-skóra, kiedy mam pisać o debiucie tego zespołu. Reprezentują oni wszystko to, czego nienawidzi prawdziwy indie...
-
Czasem trafiasz na muzykę, która bez ostrzeżenia wali cię prosto w splot słoneczny. I widzisz Wielki Wóz, i Mały Wóz, i inne gwiazdozbiory....
-
Opisywany dzisiaj singiel jest efektem działań serwisu megatotal.pl, za pośrednictwem którego fani sponsorują profesjonalną sesję dla swoich...
-
Gdy ma się tak dobrego wokalistę, przechodzą nawet sztywne i konserwatywnie poprawne kompozycje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz