24 grudnia 2013
Anita Lipnicka: Vena Amoris (Mystic Production, 2013)
Anita Lipnicka tłumaczy americanę na język polski.
Wydany w 2009 r. album Hard Land Of Wonder był świadomym oderwaniem się Anity Lipnickiej od głównego nurtu muzyki pop. Vena Amoris kontynuuje ten nowo obrany kierunek – Anita znowu nagrała płytę z muzykami brytyjskimi, mocno odwołującą się jednak do elektro-akustycznych styli muzyki amerykańskiej: alt country, americana, south rock i blues. Z tym że poszła o krok dalej – wszystkie piosenki zaśpiewała po polsku. Ten swego rodzaju eksperyment (ilu znacie singer/songwriterów wykonujących swoją muzykę – a jest to zwykle muzyka właśnie wywodząca się ze Stanów – w języku innym niż angielski?) jest największą wartością dodaną Vena Amoris. Wreszcie możemy dokładnie prześledzić zawartość tekstową typowego albumu alt country! Piszę to pół żartem, ale bądźmy szczerzy, ilu z nas wie dokładnie, o czym śpiewa np. Tobiasz Biliński w swoim Coldair?
Album rozpoczyna się bajecznie dobrze. Delikatne, minimalistyczne intro Eon zwiastuje opowieść nostalgiczną i niewesołą. Takie są zresztą niemal wszystkie piosenki, ale o tym za chwilę. Singlowe Hen, hen to z kolei jedna z najpiękniejszych piosenek tego roku zaśpiewanych po polsku. Linia melodyczna wokalu, dobór słów, perfekcyjne wykonawstwo – to wszystko sprawia, że trudno się od niej oderwać. Siłą rzeczy kolejne nagrania nie wywierają już tak dużego wrażenia. Zbyt wiele w nich typowych dla country rozwiązań, czy to wokalnych, czy muzycznych, za dużo łzawej rzewności (Gdy na mnie nie patrzysz, Sen Laury, Trzecia zima, Wodowanie). To oczywiście dobre piosenki, ze znakomitymi melodiami, ale gdzie im do Hen, hen! Natomiast i w tej środkowej strefie albumu znajdziemy kilka perełek. Vena Amoris z podkreślającymi dramatyzm tekstu bałkańskimi dęciakami, metalicznie brzmiący Monochrom, wreszcie Za dużo aniołów z refrenem, który stawiam tuż za Hen, hen – to cholernie dobre piosenki.
Osobna kategoria to dwa nagrania finałowe. Nie wiem – zaśpiewane w taki sposób, że aż ciarki chodzą po grzbiecie. Depresyjny nastrój podkreśla w nim naturalny, wyklaskiwany rytm, złowieszcza praca kontrabasu i pełne napięcia akordy surfowej gitary elektrycznej. Majstersztyk. I jeszcze Kometa. Porażająco smutny tekst - choć niby taki banalny - idealnie pasuje do zjawiskowych partii syntezatora i chórku. Sadness – to słowo chyba najlepiej opisuje wrażenia z końcówki Vena Amoris.
Teksty są napisane wzorowo – ani przez chwilę nie ma się wrażenia, że po angielsku brzmiałyby lepiej. Ich wydźwięk jest mocno depresyjny, pełen rezygnacji. Wydawało się, że nikt nie dorówna Nosowskiej w opisywaniu takich stanów ducha, a jednak, kiedy słucham Gdy na mnie nie patrzysz, czuję jak w żyłach stygnie mi krew: Rój pszczół już we mnie nie tańczy / Stygnie w żyłach krew / Koślawieje krok / Kona serca takt / Nie chcę więcej dzieci, domu gdzieś za miastem / Kota ani psa / Nie wybieram się za morza, nigdzie dalej / W bezpragnieniu trwam. Albo gdy Lipnicka opisuje nieracjonalną tęsknotę za ukochanym, który odszedł: Czy to się kiedyś skończy, czy to się w końcu zmęczy? / Czy wreszcie się położy pod kocem niepamięci? / Czy to się kiedyś skończy, czy ja cię w końcu strawię? / Wyzionę niczym ducha, za sobą zostawię. Czy udrękę toksycznego związku: Nie wiem, ile jeszcze zniosę / Nie wiem, ile zanim zgasnę / Coraz niżej głowę noszę / W skórze mojej ciasno, ciaśniej. Przyznacie, że to kawał dobrego pisarstwa, zwłaszcza gdy zdobi je tak sugestywna muzyka.
A muzycy, choć sesyjni, sprawili się na medal. Słychać, że są w stanie zagrać wszystko, czego się od nich zażąda, ale jednocześnie pod wodzą Lipnickiej powściągają swoje solówkarskie zapędy i grają niezwykle oszczędnie, nie epatując umiejętnościami. Bo przecież najważniejsze są piosenki i historie, a nie ozdóbki i świecidełka.
Nie zaskoczył mnie wysoki poziom Vena Amoris – już Hard Land Of Wonder świadczył, że porzucenie taśmowej produkcji duetów z Johnem Porterem było dobrą decyzją. Cieszy mnie, że Anita Lipnicka realizuje swoje ambitne plany nie oglądając się na komercyjny potencjał materiału. Tak trzymać! [m]
Strona artystki: http://www.anitalipnicka.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Pierwsza płyta długogrająca Root z pewnością nie jest przełomowa ani rewolucyjna, ale też nie tego oczekiwałem po tym zespole. Oczekiwałem o...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
-
Trio Manescape powstało w 2006 roku w Głogowie. Grają piękne mroczne piosenki na nisko nastrojoną gitarę i transową sekcję rytmiczną. Dobrze...
Sucesfoll
OdpowiedzUsuń