28 grudnia 2013
Wilderness Concerto: Wilderness Concerto (wyd. własne, 2013)
Lubię takie zaskoczenia. Gdzieś, kiedyś, ktoś wrzuca kilka niezobowiązujących nagrań do sieci, po czym nastaje na tyle długa cisza medialna, iż wydaje się, że na tym wspólna przygoda muzyczna owych ludzi się kończy. Aż tu nagle, bez żadnych zapowiedzi, chwalą się gotową debiutancką płytą długogrającą!
Wilderness Concerto przynosi osiem kompozycji, z czego połowę stali czytelnicy mogą pamiętać sprzed dwóch lat, gdy wzięliśmy na celownik duet Ewy Landowskiej i Andrzeja Bonarka. Zgodnie z nazwą projektu, zawartość wydawnictwa to melancholijne, zamszowe dźwięki, które wydają się stać w opozycji do rozkrzyczanej młodzieży bądź stawiających na głośny impet kolegów po fachu. Osią wszystkich kompozycji jest spokój, w którym zanurzone są kojące linie melodyczne Ewy Landowskiej. Duet stawia na nieinwazyjną melodię i na pozbawione agresywności elektro-akustyczne brzmienia. Leniwy trip-hop w wykonaniu krakowian przy pierwszym spotkaniu może nużyć - wokal Ewy dość często zawiera rejestry dalekie od tego, których używa się w muzyce rozrywkowej, a i przyzwyczajony do ciągłego biegu współczesny słuchacz może znudzić się „muzyczką”, która raczej usypia niż pobudza.
Jeśli jednak taki słuchacz poświęci płycie czas równoważny trzem emisjom Teleexpressu i założy słuchawki, to Andrzej Bonarek potrafi mu zapewnić parę świetnych momentów. Ów sielankowy trip-hop w jego wydaniu jest jak motyl - delikatny, skrywający pokłady ulotnego piękna. Każda z ośmiu kompozycji to wiele splecionych ze sobą w misternym wzorze partii instrumentalnych. Otwierający album How The Sun Rose od pierwszych sekund wybrzmiewa ujmującymi dźwiękami mandoliny i dyskretnej elektroniki. Z kolejnymi numerami na liście utworów do muzycznego misterium dołączają fortepian, skrzypce, świetnie zagrana perkusja, bas oraz staroświeckie klawisze. Jakże świetnie gra w głośnikach Wish I z filigranową melodią. Po dwóch latach od opublikowania pierwszej wersji wciąż robi wrażenie końcówka Without You z orkiestracjami w finale. Szczyptę nowoczesności i swoistej awangardy mamy w Cerulean Sky, gdzie eterycznemu głosowi Landowskiej towarzyszy hardy śpiew Haydena Berry'ego.
Ale mimo tych wszystkich miłych duetowi słów muszę szczerze powiedzieć, że najlepszą kompozycją na płycie jest ta, gdzie tej programowej łagodności jest najmniej. One Day In Montdevergues czaruje (!) melodeklamowanym niepokojem i marszowymi werblami - i tu najbliżej Wilderness Concerto do Portishead.
Ciekaw jestem, jak poradzi sobie na rynku propozycja krakowian. Z taką mało inwazyjną muzyką niełatwo będzie zdobyć solidną markę w godzinach innych niż trzecia rano. Choć, cholera, czemu rynek ma być skazany wyłącznie na ultraprzebojowe, dynamiczne i nastawione na szybki efekt zespoły? Musi być miejsce i dla takich artystów, jak Wilderness Concerto. [avatar]
Płyta do pobrania / kupienia: http://wildernessconcerto.com/music.html
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Czasem trafiasz na muzykę, która bez ostrzeżenia wali cię prosto w splot słoneczny. I widzisz Wielki Wóz, i Mały Wóz, i inne gwiazdozbiory....
-
Tak jest, właśnie u nas, właśnie dziś. Singiel Bartka Wołyńca, który zaskoczył, wielu zauroczył, paru zirytował, ale na pewno nikogo nie poz...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Ten zespół obserwuję już od pewnego czasu, od dość dawna przymierzając się do napisania o nim kilku zdań. Niedawno pojawiły się na majspejsi...
-
Pierwsza płyta długogrająca Root z pewnością nie jest przełomowa ani rewolucyjna, ale też nie tego oczekiwałem po tym zespole. Oczekiwałem o...
-
Nie wiem czy fani Pustek zauważyli jakikolwiek kryzys w działalności swojego ulubionego zespołu, ale skoro jego członkowie uznali, że zaczyn...
-
TAK: Dali radę. Znowu. Zresztą czy oni kiedykolwiek na którejś ze swoich płyt nie dali rady? O dziejowości ich debiutu już nawet nie chce mi...
-
Ciężkie jest życie żywej legendy, ale jeszcze ciężej jest taką legendę oceniać. Za legendą stoi przeszłość, a przecież teraz jest teraz i ni...
Piękny klip i świetna muzyka, naprawdę intrygujące!
OdpowiedzUsuń