Na obfitym
łowisku trip-hopowych projektów z kobiecymi wokalami wrocławski Digit All Love
jest jedną z największych ryb. Chociaż swoje płyty wydawali rzadko, to były one
zawsze dużym wydarzeniem. Trudno się temu dziwić. W przeciwieństwie do
pokrewnych sobie zespołów, ten ansambl zawsze wyróżniał się niezwykle
rozbudowanym brzmieniem, na co z pewnością wpływ miała obecność żywej sekcji
rytmicznej i kobiecego, smyczkowego tria. Dodatkowo nad wszystkim królował
subtelny i jedyny w swoim rodzaju głos Natalii Grosiak. Na tyle
charakterystyczny, że gdy frontwoman opuściła swoje stanowisko w zespole,
pojawiły się pytania, czy Digit All Love podoła i utrzyma swoją pozycję na
scenie. Augusta jest odpowiedzią na te wątpliwości.
Ten album jest
naprawdę mroczny – to było moje pierwsze skojarzenie, po pobieżnym wysłuchaniu
jego zawartości. Anielska subtelność i barokowa melancholia V ustąpiły miejsca
zimnym bitom i zgrzytliwemu syntezatorowi, co słychać wyraźnie w otwierającym
całość Neon Book. W tymże utworze hałaśliwy wooble rozlewa się w panoramie,
spychając smyczki do roli skromnych ozdobników. Zupełnie jakbym słuchał innego
zespołu. To wrażenie powoli ustępuje w trakcie wgłębiania się w zawartość
Augusty. Lick Your Enemy Right to potężny marszowy singiel, gdzie wszystkie
instrumenty rozpościerają swoje brzmieniowe skrzydła, a Will You Dare to już
zdecydowana dominacja pięknego tria. Syntezator pełni tam rolę budowniczego
napięcia, na wzór soundtracków pisanych przez Hansa Zimmera.
Cały album stara
się stworzyć wrażenie symbiozy pomiędzy agresywnie zimną elektroniką a ciepłą,
żywą sekcją i smyczkami. Czasami udaje się to znakomicie, vide: „massiveattackowy”
Kingdom of Traps, czy genialne We Are Not An Easy Target, gdzie nie sposób
rozróżnić, co tu nagrał człowiek, a co wygenerował komputer. Zespół nie
porzucił też całkowicie swojej bajkowej otoczki, a ubrał ją jedynie w
ciemniejsze barwy. Senny Gainsbourg czy delikatna intymność 2.37 są na pewno
tym, na co czekali dotychczasowi fani Digit All Love. Zdarzają się też i kiksy,
jak Mono, które brzmi niczym odrzut z drugiego zespołu wokalistki, a szkoda, bo
jest jednym z niewielu utworów, które zostały zaśpiewane po polsku.
Największą
zmianą jest naturalnie śpiew Joanny, która dysponuje zupełnie inną barwą niż
Natalia. Jej głos jest głębszy, bardziej stonowany, pełen ciemnych nut, które
doskonale współgrają z zawartością muzyczną albumu. Kiedy kompozycja tego
potrzebuje, śpiewa ona w rozmarzony sposób, nierzadko uderza w niemal erotyczny
ton, a w jej głosie pojawiają się nutki ironii. Nie brakuje też
charakterystycznej melancholii, która pozostaje wyznacznikiem twórczości Ms. No
One. Trudno mi stwierdzić czy głos Joanny jest lepszy, czy gorszy od jej
poprzedniczki. Operują one w tak odmiennych przestrzeniach, że takie rozważanie
nie ma zupełnie sensu.
Trudno jest
oceniać Augustę na tle poprzednich wydawnictw. To zupełnie inna płyta,
całkowicie nowe oblicze zespołu. Różnica tkwi nawet w mrocznych i
wieloznacznych lirykach, napisanych przez Joannę. Na pewno jest to wydawnictwo
udane i wciągające, ale też zaskakująco krótkie. Tak jakby zespół bał się wejść
głębiej do nowej rzeki i porządnie ją zbadać. Smuci też cofnięcie smyczków na
dalszy plan, co było dotychczas ważnym elementem stylu Digit All Love.
Pozostaje mieć nadzieję, że wszystkie te rozwiązania znajdą swoje właściwe
miejsce na kolejnym albumie, a my nie będziemy musieli na niego czekać aż
cztery lata. [zeno]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/pages/DIGIT-ALL-LOVE/170505350807
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz