Objawienie 2012 roku, najlepszy album według WAFP. Jak
Skubas poradził sobie z syndromem drugiej płyty?
Wybranie na singla Nie mam dla ciebie miłości było
jednocześnie strzałem w dziesiątkę i... w stopę. Bo to naprawdę dobra piosenka,
może najlepsza tego artysty. Więc sięgasz po album licząc na to, że znajdziesz
jeszcze kilka utworów mierzących tak wysoko. Ale pozostałe są już tylko
słabsze. Minimalnie lub bardziej, ale jednak nie mają do niej startu. I to jest
główny problem Brzasku – odpalając płytę odruchowo czeka się na
wybrzmienie właśnie tej piosenki. No kurcze, bo czego tu nie ma! Szczery do
bólu, brutalny wręcz, choć pozbawiony wulgarności tekst (to przecież Kayax),
balladowa rzewność, modne wejście dęciaków, pompatyczny mostek i przypierdzielenie
w finale, kiedy wszystkie instrumenty wybrzmiewają jak kryształ na górce
masywnego basu. Po czymś takim nawet truskawki smakują jak woda.
No dobrze, ale przecież Brzask ma dziesięć utworów, a
kilka z nich zdecydowanie zasługuje na uwagę. Taki Diabeł, pomimo
licealnego tekstu (generalnie teksty nie wzbudzają mojego entuzjazmu – dobrze
gdy są przezroczyste, wtedy nie muszę się w nie wsłuchiwać), ma świetny klimat
potęgowany przez nisko zagrane gitary i wszechobecne Skubasowe chórki.
Delikatna, ale znowu w rozmachem nakreślona Kołysanka (wszechobecne
Skubasowe chórki, wiolonczela, solo na saksofonie). Surowy, spogłosowany Kosmos.
Przesterowana, grunge’owa Wyspa nonsensu ze zjawiskową końcówką (ten
pojedynczy ornament gitary rzucony na odchodnym – cóż za beztroska!). Ballada
o chłopcu, która rozwija się w kierunku pinkfloydowych podróży przez
kosmos. Tak, jest czego posłuchać na Brzasku. Tylko tego Placu
Zbawiciela żal – za zmarnowanie fajnej, dynamicznej kompozycji tak banalnym
refrenem...
Pewnie nie będzie pierwszej dziesiątki tegorocznych albumów.
Nic to, ważne, że Skubas utrzymał się na powierzchni, nie spieprzył tego, co
osiągnął na Wilczymłyku. Stał się jednym z wielu renomowanych artystów,
na których koncert zawsze warto się wybrać, gdy pojawią się w okolicy. No i
czekać na kolejny album. [m]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz