Jedna z najciekawszych polskich płyt tego roku. Ja bredzę?
To może najpierw posłuchajcie.
Może właśnie od tekstów rozpocznijmy tę historię. Gdy je po
raz pierwszy usłyszałem w zamaszystej, nieco aktorskiej interpretacji wokalistki
Maliny Barwik, byłem przekonany, że są autorstwa jakiegoś mało znanego, ale wybitnego
XX-wiecznego poety. Klasyka, o którym uczą się na polonistyce dziewczyny w za
dużych okularach. Otóż nie. Napisała je przyjaciółka zespołu, Malina Prześluga-Delimata,
młoda dziewczyna, w 2012 roku laureatka Medalu Młodej Sztuki. Z tego faktu
wnioskuję, że nazwę zespołu można interpretować nieco inaczej niż odpowiednik
muzycznego formaldehydu. Może oznacza ona... For Malina, czyli Dla Maliny? Mnie
się podoba.
Już na wstępie dostajemy w twarz tekstem, który nie
pozostawia obojętnym. W głowie zgrzyty mam/ Niebezpieczne trzaski/ W głowie
pęka coś/ Lecą wióry, drzazgi/ Mój umyślny dom w ruinę popada/ Sto pancernych
ścian/ Z hukiem na mnie spada (Zgrzyty). Dodajmy do tego refren Akcesoriów:
Ktoś mnie zepsuł/ Ktoś mnie zgubił/ Nie ma dla mnie instrukcji obsługi.
I jeszcze ten fragment ze Spotkania w parku: Butelka wina, ładna dziewczyna/
Siedzą siedzą siedzą we dwie/ Wszystko dobrze jest/ Każdy ci to powie/
Przechodzień zgubiony i jego pies/ Wszystko dobrze jest/ A on się nie dowie/ Że
to pierwszy i ostatni raz/ Gdy uwierzyła, że ktoś ją chce. Powiem krótko:
dawno tak mnie nie kopnęły tak prosto napisane słowa. Tym ostatnim zresztą
towarzyszy skoczna, taneczna melodia wywołująca na twarzy szczery uśmiech –
który nagle gaśnie, gdy Malina Barwik dociera do ostatniego wersu refrenu. To
nie są wesołe piosenki, w nich codzienność kryje pod wypolerowaną na błysk
warstwą pozorów brud i ból. To samo życie – pozbawione wzniosłych zdań
wielokrotnie złożonych, prosty przekaz uderzający z tym większą siłą, że
przedstawiony na chłodno, precyzyjnymi rymami, bez śladu wulgarności.
A muzycznie? Nie ukrywam – zakochałem się w Malwinie
śpiewającej. To jak moduluje głos, jak przywdziewa różne maski robi na mnie
piorunujące wrażenie. Potrafi słodko szeptać, ale i ostro krzyknąć. Ciekawe
wydają mi się hipotetyczne inspiracje: w Spotkaniu w parku wyraźnie
słyszę Joannę Prykowską z Firebirds, w Lesie wczesną Korę, a Super
szczur (nawiasem mówiąc świetny cover piosenki Dwa Plus Jeden) znakomicie
odtwarza manierę wielu wokalistek z lat 80. Organy Michała Bartza to potęga. I
muszą takie być, bo odpowiadają za główną linię melodyczną kompozycji.
Formalina nie ma przecież w składzie gitarzysty. Ale ze wsparciem perfekcyjnej
sekcji rytmicznej (Piotr Rzepka na basie, Jacek Szczeciński na bębnach) jest w
stanie stworzyć niesamowicie gęsty, pełen niuansów akompaniament dla
wokalistki.
Na tym albumie nie ma słabych rzeczy. Złowieszcze Zgrzyty,
dziewczęco lekkie Jakolew, rytmiczne Akcesoria, porażająco ponury
Las, hipnotyczne Postacie to tylko wybrane tytuły z tego
bezbłędnego zestawu. Nie posłuchacie – wiele stracicie. [m]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/zespolformalina
Strona zespołu: https://www.facebook.com/zespolformalina
bardzo podoba mi się ta okładka!
OdpowiedzUsuń