No i mamy swoje The Strokes. To znaczy mielibyśmy, gdyby nie
wtrącili się Kings Of Leon. Tylko po co nam właściwie ci polscy The Strokes?
Ale po kolei. Jeśli, jak ja, nie oglądacie przeróżnych
talentszołów na wszelkich możliwych kanałach TV, możecie nie znać tej historii
jak z bajki o Kopciuszku. Jest sobie Dawid Podsiadło, który wygrywa jeden z
tych szołów występując solo, po tym jak zespołowi się nie udało. Tenże Dawid
Podsiadło nagrywa płytę, która osiąga spory jak na nasze warunki sukces
komercyjny – jest wręcz nazywany „męską Brodką”. Dawid nie zapomina o kolegach
z zespołu, wraca do Curly Heads i wydaje z nimi płytę – również pod skrzydłami
majorsa. Sony zrobiło deal na lata: w krótkim czasie pozyskało dwie silne marki
wywodzące się – powiedzmy – z lekkiej alternatywny, dzięki czemu poszerzyło
ofertę dla nieco bardziej wymagającej publiczności. A teraz do sedna: Ruby
Dress Skinny Dog to świetnie przygotowany produkt, produkt przeznaczony do
wieloletniego rozwoju. Oczyma wyobraźni widzę Curly Heads na Stadionie
Narodowym w Warszawie na wielkiej scenie – to oni są w roli headlinera. David
Podsiadlo (przez „v” i „l”) zagaja wpatrzonych w niego fanów: „A teraz zagramy
coś z naszej debiutanckiej płyty. Pamiętacie ją jeszcze?” Fani zgodnie ryczą:
„Diaaadreeee!” I Curly Heads grają jeden ze swoich hitów z Ruby Dress Skinny
Dog. Przesadzam? Kto wie, może nastał teraz czas na gwiazdy z Polski, które
zaatakują Europę i zapełnią stadiony nie tylko w Warszawie czy Budapeszcie, ale
też wielkie sale Berlina, Paryża czy Londynu.
Ten przydługi wywód wynika z tego, że Ruby Dress Skinny
Dog to płyta naprawdę niezła i mające wszelkie predyspozycje, by za 10 lat
nazywano ją „kultową”, jak choćby Barely Legal Strokesów. Ale sama ta
świadomość tak naprawdę jest przykra, bo kiedy ukazywały się wszystkie dzisiaj kultowe
płyty, nikt nie przewidywał, że kiedykolwiek taki status zyskają. I tu jest
pies pogrzebany – to Sony, biorąc Curly Heads pod swoją opiekę, zadecydowało,
że będą gwiazdami. Że będą w przyszłości nadęci i bombastyczni jak Muse i
„najlepsi na świecie” – jak Kings Of Leon. Ja tego nie kupuję, ale znajomość
mechanizmów marketingu podpowiada mi, że plan zostanie dokładnie zrealizowany.
Produkt już jest, czas na kolejne punkty.
Co mnie wkurza w tej płycie? Kompletna wtórność. Nie ma na
niej ani jednego nowego pomysłu, niczego świeżego, przełomowego, co zostałoby
wspominane kiedyś jako „ta pierwsza płyta, na której po raz pierwszy pojawiło
się takie brzmienie”. Curly Heads korzystają z do bólu ogranych schematów.
Nawet Podsiadło śpiewa tak, że za cholerę nie zgadniesz skąd pochodzi i czy nie
jest kolejnym wytworem komputerowych kreatorów gustów. Oczywiście, jest tu masa
świetnych przebojów, które bardzo szybko wpadają w ucho i da się je zanucić już
po jednym przesłuchaniu. Świetna produkcja idealnie wyważa brud, hałas i
gładkie melodie. Wszystko jest tak idealnie światowe, że aż... nijakie. Chybabym
się ucieszył, gdyby Dawid śpiewał z twardym słowiańskim akcentem, jakaś rysa na
tym perfekcyjnym wizerunku dodawałaby mu wiarygodności. Ale nie, on równie
dobrze mógłby się urodzić w Sztokholmie, jak w Leeds czy Pradze. Nie zrozumcie
mnie źle, Ruby Dress Skinny Dog jest zajebistą płytą do samochodu czy
energicznego marszu do pracy zimnym porankiem. Daje niezłego kopa i satysfakcję
z obcowania z naprawdę solidną produkcją. Ale jednocześnie nie wywołuje żadnych
emocji. Jest jak reklamowany w telewizji baton albo kolejny hamburger – daje
chwilę nasycenia, ale zostawia z poczuciem pustki w żołądku i rozczarowaniem,
że to wcale nie zaspokoiło mojego głodu.
Jeśli już miałbym wskazywać konkretne tytuły, które wywołują
jakiś uśmiech czy wrażenie z obcowania z czymś ciut głębszym, to niech to będą Noadvice
z ładnie poprowadzoną linią chórku, Burning Down z odrobiną tego
Strokesowego nonkonformizmu, wreszcie M.A.B. – nietypową, niepokojącą
balladę z przetworzonym wokalem Podsiadły. Cała reszta, z koszmarnym Synthlove
na czele, to kawałki czerstwe i męczące już po czterech-pięciu przesłuchaniach.
Ale i tak będą kultowe. [m]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/CurlyHeads
W jakim znaczeniu kultowe? Chodzi o to, że wszystko odpowiednio podane może stać się obiektem kultu bezwzględu na zawartość?
OdpowiedzUsuńchodzi o to, że wytwórnia jest w stanie wmówić słuchaczom, że coś, czego jeszcze nikt nie zna, już jest kultowe
Usuń