4 listopada 2014

Karate Free Stylers: Northern Youth (fyh!records, 2014)


O tym, że napiszę recenzję długogrającego debiutu tria z Olsztyna, wiedziałem jeszcze przed odsłuchem. Później ugryzłem się w język, gdyż przypomniałem sobie, że - wbrew pozytywnym recenzjom w sieci - No Matter What EP w redakcji nie wzbudziło entuzjastycznych emocji. Wręcz przeciwnie, chłopaki z KFS zgubili gdzieś styl pierwszych nagrań i skierowali się w stronę alternatywnego pitu-pitu. A pisanie negatywnych tekstów tak naprawdę wcale nie rajcuje. Choć pod względem popularności przyjemnie rezonuje.

Na szczęście już po stresie. Northern Youth jest kozacką płytą! Co może nam dać klasyczna trójka „gitara, bas, perkusja”? Czad, moc, energię, power. Karate Free Stylers to debiutujące power trio z wyższej półki. Lubują się w starym amerykańskim koledż rocku (+). Mimo przesterów, basik wali tłusto po uszach i można docenić pracę gościa za garami (++). Są refreny (+++), miejscami proste, energetyczne riffy zwalają z krzesła (++++). Są też i solówki ( -). I jest Piotrek Siwicki na wokalu. Facet coraz bardziej wyrabia się wokalnie, w roku 2014 postanowił, że będzie krzyżówką Ricka Astleya i Dave'a Grohla. I w tym miejscu po raz pierwszy musi się pojawić nazwa Foo Fighters. Proszę w tej chwili w bandcampowym playerku włączyć utwór numer trzy, Retreat Is Only The Beginning. Co wspomniany Dave G. dałby za tą linię melodyczną? Owszem, zaśpiewałby to z większą dozą histerii, z kolegami wykombinowałby gładsze przejścia, ale czy dałby jeszcze radę wykrzesać ten flow bijący z załamanej linii perkusyjnej i topornej solówki?

A to dopiero początek maratonu redbullowych rockerów. Breathe - brzmi już jak akademicka klasyka. Biffy Clyro, Feeder, Idlewild. Boże, ale czuję się stary, gdy te zasłużone i powoli zapominane kapela eksplodują w mojej głowie podczas słuchania rzeczy pokroju No Wounds czy Olympia. Wydaje się, że były na topie jeszcze miesiąc, może rok temu! I jeszcze ten Siwicki. Piotr ma wszelkie predyspozycje, by swoim głębokim, smutnym głosem łamać serca rozkochanych licealistek. Ale nie, to nie materiał na beksę. Jest w tym wokalu magnetyzujące przyciąganie, gdy gość odpływa w trudniejsze, siłowe zaśpiewy. W Disordered Hearts pobrzmiewa nawet Curtisem, na szczęście koledzy nie dają mu się rozkojarzyć. Panowie Pawłowie jako sekcja rytmiczna radzą sobie naprawdę dobrze zarówno w brudnym amerykańskim rzężeniu (Broken Trees), lekkim grunge'owaniu (Wasteland) czy melodyjnych, skocznych rytmach (Breathe).

Oczywiście, jak na młodych gniewnych przystało, są potknięcia. Dla mnie najsłabszy jest... kawałek tytułowy. Takie rockowe pitolenie z błahym, choć chwytliwym refrenem i okropną solówką. Właśnie, solówki. W altrocku czy są, czy ich nie ma - nie ma to większego znaczenia. Tutaj Siwicki próbuje pokazać się jako gitarzysta z aspiracjami. Trochę do nauki jeszcze jest, gdyż czasami jego modelowa toporność ujmuje, ale zazwyczaj jest najgorszą częścią kompozycji. Choć na koniec pogłaszczę - ta w Wasteland jest naprawdę w porządku.

Znów was lubię, you bastards! [avatar]



Strona zespołu: https://www.facebook.com/KFSband

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni